środa, 23 stycznia 2019

Moje ulubione azjatyckie kosmetyki 2018

Dlaczego azjatyckie a nie koreańskie? Otóż nie ograniczam się tylko do kupowania tak popularnych ostatnio kosmetyków koreański, a celuję też w te produkowane w Japonii. Udało mi się nawet odkryć jeden hit, którego nie opuszczę nigdy (o ile go nie wycofają wcześniej). Co takiego skradło moje serduszko w zeszłym roku?


Softymo Kose Speedy i Deep cleansing oil 

Kose Softymo oleje do mycia twarzy to najlepsze oleje jakie miałam do tej pory. Przez dobre pół roku używałam Speedy, który jest bezzapachowy. Kiedy się skończył kupiłam refil i wlałam w butelkę wersję Deep. Polityka sprzedawania wkładów do kosmetyków jest powszechna w Japonii i w sumie jest to bardzo praktyczne, bo łatwiej wyrzucić opakowanie po dolewce, które jest płaskie i zajmuje mało miejsca niż taką butlę.


Same oleje różnią się składem i zapachem. Deep ma mocny aromat skórki z pomarańczy. Konsystencja jest taka sama i działanie też według mnie się nie różni. Oba oleje są dziko wydajne. Wystarcza mi jedna pompka do umycia twarzy z rana, a 1,5 pompki do zmycia całego makijażu. Tak dokładnie tak: tym olejem zmywam cały makijaż. Rozpuszcza podkład, szminki, tusz do rzęs, cienie, płynne rozświetlacze… wszystko. I to za jednym myciem. A do tego wystarczy go spłukać wodą.

Po tych olejach nie zostaje żadna warstewka na twarzy, ba nawet nie ma filmu na rzęsach. A do tego nie wysuszają i nie czuć ściągnięcia. Są świetne i polecam je wszystkim osobom, które szukają dobrego i azjatyckiego oleju do mycia, lub oleju, który można spłukać wodą do czysta.

Cena też nie jest zła. Za 230 ml w oryginalnym opakowaniu zapłacimy ok. 37 zł a za refil około 29 zł.


Skinfood pineapple peeling gel 

To nie nowość, że najbardziej lubię peelingi, które się wmasowuje jak krem w suchą skórę, a potem spłukuje. Peeling ananasowy od Skinfood to właśnie ten typ. Nakładamy na suchą twarz, masujemy i po chwili czujemy skrawki żelu rolujące się pod palcami, które zawierają też martwy naskórek.

Żel ma ładny zapach, ale ziołowy a nie ananasowy. Nigdy nie podrażnił mi skóry nawet jeśli się zapędziłam i użyłam potem toniku z kwasami. A do tego jest superwydajny, ponieważ na jeden peeling wystarczy ilość ziarnka groszku.

Wystarczy go robić 2-3 razy w tygodniu, aby zobaczyć, że cera jest gładka, promienna i nie ma suchych skórek. A jednocześnie jest też nawilżona i nie podrażniona. Cała pielęgnacja nakładana po tym peelingu wchłania się lepiej. Cena mniej niż 28 zł. Pojemność opakowania 100 ml.


Nexcare acne cover – plasterki na pryszcze 

Nexcare zaczęłam kupować w zeszłym roku i nigdy nie przestanę. Choć w sumie chciałabym już nie mieć ropnych krost! Ale do rzeczy. Nexcare produkuje plasterki do nakładania na ropne krosty, które wyciągają ropę i inną zarazę z pryszcza bez uszkadzania skóry. Koniec z wyciskaniem! Wystarczy nałożyć plaster i po paru godzinach wsiąka w niego wszystko co siedzi w kroście.

Ale uwaga! Działają tylko na ropne krosty, czyli te z żółtym czubkiem. Dopóki ropa nie podejdzie nie ma co go kleić, bo nie zadziała. Jednak, gdy złapie choć zapach ropy to wyciąga wszystko. Czasem na duże krosty potrzebne są 2-3 plastry, ale nadal są superefektywne i co ważniejsze nie uszkadzają skóry. Ceny są bardzo różne, ale za 12-15 złotych kupimy kartonik plasterków.


Tony Moly Pokemon pianka do mycia twarzy 

Koreańskie pianki do mycia twarzy są specyficzne. Ich konsystencja przypomina mi krem do golenia od Nivea. Krem nie piankę, krem! Bardzo gęsty z delikatnie perłową poświatą, który w kontakcie z mokrymi dłońmi zmienia się w super gęsta pianę. Taka właśnie jest konsystencja tej pianki. Co to oznacza?

Że jest szalenie wydajna. W pół roku zużyłam ledwo 2/3 opakowania. Używając jej codziennie! Można ją używać na mokrą cerę masując rękami i spłukując wodą, ale świetnie sprawdza się też do mycia ze szczoteczką np. Foreo, ponieważ piana długo zostaje na twarzy i nie „topnieje” przez co można ją masować kilka minut.

A efekty? Po myciu cera jest skrzypiąco czysta, ale nie sucha, nie ściągnięta i nie wołająca o pomoc. To jedna z dwóch pianek, która nie powoduje u mnie nieprzyjemnego ściągnięcia skóry po myciu. Pianka ma delikatny zapach, ale nie zostaje on na twarzy po myciu. I do tego cena. Za produkt, który starcza na ponad pół roku jest niska… zapłaciłam mniej niż 16 złotych.


A’pieu Nonco Tea Tree emulsja 

Początkowo nie wiedziałam, jak używać emulsji. Myślałam, że używa się jej zamiast kremu. Ale tak naprawdę idziemy w kolejności od najlżejszego do najcięższego, czyli emulsja jest pod kremem. Jeśli macie problemy z krokami pielęgnacyjnymi polecam ten artykuł na Hintigo: https://hintigo.pl/artykul/azjatyckie-kosmetyki-i-pielegnacja-co-warto-wiedziec/ są tu rozpisane poszczególne etapy!

Wracając do emulsji. Od kiedy zaczęłam używać jej pod krem zauważyłam, że moja cera jest lepiej nawilżona. A do tego jednym ze składników jest olejek z drzewa herbacianego, który działa antybakteryjnie. Z jednej strony więc ten produkt podbija nawilżenie cery, a z drugiej przeciwdziała stanom zapalnym. Cena też jest dobra, bo za 125 ml produktu płaciłam około 26 złotych.


Missha Time Revolution First treatment Essence i Borabit Ampoule 

Ta seria produktów, czyli Time Revolution to hit marki Missha. Nie ma chyba osoby, która nie słyszała by o esencji First Treatment.  Zawiera aż 80% koncentratu z fermentowanych drożdży i polecana jest osobom w każdym wieku, a nawet do cery wrażliwej. Co robi esencja? Odświeża i nawilża. A do tego pomaga walczyć z trądzikiem, bo fermentowane drożdże są źródłem witaminy B.

U mnie ta esencja działa też jak aktywator kolejnych kroków pielęgnacji. Podbija nawilżenie każdego kremu nawilżającego. A czasem wklepuję tylko ją, ale 2-3 warstwy i uzyskuje efekt jak po nawilżającym żelu. Ta esencja nadaje się też do zrobienia własnej maseczki w płachcie metodą DIY.

A co mogę powiedzieć o Borabit Night Ampule? Ta ampułka zawiera bifida ferment lysate, czyli bakterie probiotyczne, które stymulują regenerację enzymatyczną. Zużyłam ją do ostatniej kropli. Moja cera była gładka, nawilżona, ale też uspokojona. Pojawiało mi się mniej niedoskonałości.

Obecnie wyszła nowość o nazwie Probiotic Ampoule i mam zamiar ją wypróbować. Ale jeśli się nie sprawdzi to bardzo chętnie wrócę do Borabit. Używałam zestawu miniatur o pojemności 30 ml esencja i 10 ml amupłka. Cena około 42 złote.

Podsumowując… 
Znalazłam kilka kosmetyków, do których jeszcze wrócę. Pianki Tony Moly, plastry Nexcare, esencja i ampułka Misshy oraz oleje Kose Softymo. Na pewno zobaczycie je jeszcze nie raz na blogu. Choć pewnie w innych wariantach.

34 komentarze:

  1. Kompletnie się nie interesowałam azjatyckimi kosmetykami, ale widzę, że to błąd bo są wspaniałe! Ta mega wydajna pianka i plastry na pryszcze, to coś co chętnie wypróbuję. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można znaleźć bardzo dużo ciekawych produktów ;)

      Usuń
    2. Od razu wzięłam się za szukanie. :)

      Usuń
  2. Nie miałam jeszcze azjatyckich kosmetyków. Ciekawi mnie jak by się u mnie sprawdziły. Interesują mnie oleje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oleje są super, bo praktycznie każdy emulguluje, czyli pod wpływem wody się zmywa jak mleczko :)

      Usuń
  3. W zasadzie z tą emulsją to różnie, bo często jest polecana jako zamiennik kremu, ale na dzień. Jeżeli ktoś ma suchą skórę, to można dać przed kremem, ale szczerze, jakoś mam wątpliwości, zwłaszcza przy cerze mieszanej i tłustej. Wydaje mi się, że dobre serum i/lub szybko wchłaniający się olej powinny wystarczyć na noc, a emulsja właśnie na dzień, jako coś lżejszego pod makijaż.
    Aczkolwiek, jeżeli komuś działa ten skład, tak jak Tobie, to czemu go dalej nie stosować? :)
    Btw; jak widzę kolejny artykuł, z którego wynika, że Azjatki są tylko piękne i basta...Ech, zbyt dużo znam Koreanek :D I zdecydowanie za dużo kanałów na YT, gdzie są filmiki z operacjami plastycznymi i filmikami jak z brzydactwa makijaż robi superlalkę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robienie nosa i wypełniacze to jest standard ;) Ale w Polsce też wypełniacze robią się powszechne ;) A magia makijażu to już temat rzeka.

      Mi przy cerze mieszanej ta akurat emulsja dale zbyt lekkie nawilżenie nawet pod makijaż, bo mi podkład potrafi wsiąkać w skórę i zostawiać kratery, jeśli nie mam dobrze nawilżonej twarzy. Pewnie zależy też od potrzeb konkretnej skóry.

      Usuń
  4. Ja mialam ostatnio odżywkę do włosów z Maroka była genialna a włosy pachnialy swietnie azjatyckie kosmetyki też są super. Zestaw bardzo ciekawy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie raz właśnie składniki popularne w innym kraju u nas robią szał dopiero po 10 latach, a są nawet bardziej skuteczne niż nasze :)

      Usuń
  5. Znam sporo koreańskich kosmetyków i kilka japońskich - te drugie uważam za lepsze i bardziej dopracowane składowo :) Ciekawe zestawienie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Japońskie bardzo często mają krótki skład i mniej chemii, ale też ich ceny są wyższe ;)

      Usuń
  6. Z kosmetyków azjatyckich uwielbiam maseczki w płachtach. Twoich propozycji zupełnie nie znam. Peeling mnie zainteresował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to też ;) Ale tego to zużywam naprawdę dużo ;)

      Usuń
  7. Do Azji mi tak daleko, ale powiem Ci ze opakowania i dzialanie do mnie przemawia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre opakowania są fajniejsze niż sam produkt ;D

      Usuń
  8. Nie znam tych marek i nigdy o nich nie słyszałam. Ale dobrze wiedzieć, że są takie produkty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można znaleźć naprawdę bardzo dobre produkty azjatyckie ;)

      Usuń
  9. Oo. Chyba skuszę się na olejek, bo cena mojego ulubionego zwala z nóg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oleje z Kose kosztują tak 10-12$ na ebay, więc to niedużo moim zdaniem. Zależy jeszcze jak kurs dolara, ale do 40 zł naprawdę można znaleźć.

      Usuń
  10. Genialne kosmetyki, a ceny zachęcające. Olej i pianka bardzo mi się spodobały.
    https://fashionforazmariaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam obie rzeczy, bo dobrze działają i nie są drogie :)

      Usuń
  11. Z azjatyckich kosmetyków nie testowałam nic. Ale widzę, że wiele straciłam, bo tu można odkryć wiele wspaniałych produktów. No i te kolorowe, słodkie opakowania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście są też i buble, ale większość kosmetyków jest bardzo fajna ;)

      Usuń
  12. azjatyckich jeszcze nie miałam okazji testować, ale mam w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie znam żadnego z tych kosmetyków, jednak zaciekawiła mnie ta pianka do mycia twarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo ciekawe produkty z miłą chęcią bym je poznała.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ta pianka do mycia twarzy mnie bardzo interesuje. Muszę w lutym podzukac też czegoś dla siebie😁

    OdpowiedzUsuń
  16. O tak, znam doskonale wydajność tych pianek do mycia twarzy z Tony Moly! Ja swoją używałam dobre ponad pół roku, pod koniec już wyciskając z tubki ile wlezie, byleby tylko się jej pozbyć, tak mocno mi się znudziła :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no ja jej używam tak jak trzeba ;) Chciałabym nową, ale ta działa dobrze, więc też mi żal się z nią rozstawać.

      Usuń
  17. Też jestem zdania, że kosmetyki koreańskie to jest to. Nie znalazłam na naszych drogeryjnych półkach odpowiedników z tak dobrym składem a przy tym skutecznym działaniem. I plus, że większość z tych najlepszych zamówimy bez problemu na polskich stronach sklepów.

    OdpowiedzUsuń

Komentując posty na blogu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są między innymi wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics, Google AdSense i technologię Blogger.

Blog nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies.

Copyright © 2016 N. o kosmetykach , Blogger