Jak mogliście zobaczyć w poście z denkiem listopada postanowiłam w zeszłym miesiącu używać głównie maseczek w płachcie od It's skin. Zużyłam aż 7 maseczek i w sumie zostały mi jeszcze 2 maseczki tej marki do zużycia. Można powiedzieć, że używałam maseczek z trzech różnych serii. Czy któraś się wyróżnia? A może wszystkie maseczki są tej samej jakości? Zaraz o tym przeczytacie.
The Fresh Mask Sheet - 10 pln
Opis producenta:
Maseczka Bluberry - Antyoksydacyjno-rozświetlająca maseczka do twarzy w płachcie.
Maseczka Bamboo - Nawilżająca maseczka do twarzy w płachcie.
Maseczka Carrot - Rozjaśniająco-odmładzająca maseczka do twarzy w płachcie.
Maseczka Tea Tree - Przeciwtrądzikowa maseczka do twarzy w płachcie.
Moja opinia:
Nie widzę sensu opisywać tych maseczek z osobna, bo wszystkie działają tak samo. Jedyna różnica to to, że po Tea Tree cera jest zmatowiona, a po reszcie maseczek ładnie promienna. Te płachty są okropne. Źle leżą, ale są bardzo mokre. Otwór na oczy jest bardzo mały. Ogólnie maseczki można trzymać do 20 minut, bo potem zaczynają przysychać od nosa do zewnątrz.
Cera jest odświeżona i nawilżona. Esencja po zdjęciu maseczki dobrze się wchłania i cera zostaje przyjemna w dotyku i gładka, ale nie śliska czy lepka.
Power 10 formula WH i VC - 12, 90 pln
Opis producenta jest taki sam dla obu masek: Receptura maski została wzbogacona zestawem ekstraktów ziołowych (piwonia, rumianek, lawenda, melisa, oregano, pelargonia, eukaliptus, drzewo herbaciane i mięta pieprzowa), które wykazują działanie regeneracyjne oraz łagodząco-wyciszające, dzięki czemu stosowanie maseczki jest niezwykle przyjemne i odprężające dla skóry.
Moja opinia:
Maseczka WH: rozjaśniająca maska w płachcie z arbutyną.
Maseczka jest bardzo mocno nasączona, a płachta jest przyjemna w dotyku i dobrze leży. Wystarczy kilka zagięć na policzku i na brodzie i wszystko leży dobrze. Po zdjęciu maseczki cera jest bardzo miękka, gładka, rozjaśniona, ale nie wybielona. Widać że rozjaśnia wągry i przebarwienia, ale nie wybiela ich. A do tego świetnie nawilża i odżywia. Nie zostawia błyszczącej i lepkiej powłoki.
Maseczka VC: rozjaśniająca maska w płachcie z witaminą C.
Płachta jest bardzo przyjemna w dotyku, mocno nasączona i dobrze leży na twarzy. Skóra po zdjęciu maseczki jest cudowna. Esencje można łatwo wmasować w skórę i wchłania się bez zostawiania warstwy. Skóra jest nawilżona, miękka, przyjemna w dotyku, ale też rozjaśniona i promienna. Starsze ślady po pryszczach są jaśniejsze już po jednym użyciu. Także wągry i mniejsze ślady po świeżych krostkach są rozjaśnione. Maseczka naprawdę działa nawilżająco i rozjaśniająco.
Pearl Glitter Essential Mask Sheet - 9 pln
Opis producenta: Rozświetlająca maseczka do twarzy w płachcie. Formuła maseczki bazuje na kompleksie niezwykle skutecznych rozjaśniająco-rozświetlających składników aktywnych (zawiera m.in. wyciąg ze sproszkowanej perły, lukrecji, ryżu oraz z kory morwy białej). Dzięki temu kosmetyk daje efekt wypoczętej, pełnej blasku cery o ujednoliconym kolorycie. Dodatkowo maska bardzo dobrze nawilża, łagodzi podrażnienia i stany zapalne oraz poprawia sprężystość i elastyczność skóry.
Moja opinia:
Nie wiem dlaczego myślałam, że "glitter" oznacza, że ta maseczka będzie miała ten glitter albo że będzie żelowa. No i nie jest. Maseczka jest w standardowej płachcie nasączonej esencją. Ładny zapach, dobrze nasączona, ale najgorzej układająca się na twarzy maseczka It's skin. Bardzo się ślizga, zagina, marszczy, a po 20 minutach jest już sucha, więc trzeba pilnować czasu. Ogólnie maseczka tylko nawilża i bardzo błyszczał mi się nos. Zostawiła cerę gładką i promienną, ale na pewni nie rozświetloną czy jednolitą.
Podsumowując... polecam maseczki z serii Power 10 Formula. Miałam wcześniej jeszcze różową nawilżającą i Vb kontrolującą sebum i wszystkie cztery sprawdziły się u mnie świetnie i są warte swojej ceny. Pozostałe maseczki tylko nawilżają. Nie wiem czy jest sens wydawać 9-10 złotych na maseczkę, która tylko nawilża i nic więcej nie robi. W tej cenie można kupić na przykład Skin79 maseczki z kolekcji Seoul Girl's które są rewelacyjne, bo oprócz nawilżania działają też tak jak opisał je producent. Tutaj w maseczka Fresh praktycznie nie ma różnicy w działaniu. A za to Power 10 Formula daje efekty już po jednej maseczce. Uważam, że z całej oferty maseczek w płachcie marki It's skin to własnie Power 10 Formula zasługuje na największą uwagę i cena jest odpowiednia do jakości płachty jaka dostajemy i do tego, że efekty widać już po jednej maseczce.
wtorek, 11 grudnia 2018
26 komentarzy:
Komentując posty na blogu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są między innymi wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics, Google AdSense i technologię Blogger.
Blog nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies.
O to takie maseczki by mi sie przydaly, lubie efekt zaraz po uzyciu a nie czekanie tygodniami :D
OdpowiedzUsuńTo właśnie seria Power 10 formula się tak sprawdza i jeszcze maseczki Oozoo Bear też widać efekt dosłownie w godzinę od zdjęcia jej z twarzy, ale te są jeszcze droższe ;)
UsuńBankowo spróbuję je :)
OdpowiedzUsuńPolecam te z formułami :)
UsuńBardzo fajne maseczki, możliwe że po nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńSerię z formułami naprawdę polecam, bo są warte swojej ceny :)
UsuńKiedyś bardzo lubiłam markę It's Skin i miałam od nich te słynne kremy wodne w postaci ampułek - żółtą, zieloną oraz brązową :)
OdpowiedzUsuńOdkąd jednak przerzuciłam się na naturalne kosmetyki to nic więcej od nich nie próbowałam, ale te maski z serii Power 10 Formula wyglądają całkiem fajnie!
Sakurakotoo ❀ ❀ ❀
Nie wiem czy mówimy o tym samym, ale mi ta zielona ampułka/serum akurat służyło ;) No tak składy nie są naturalne, ale mi akurat kilka kosmetyków tej marki przypadło do gustu.
UsuńTeraz będę wiedziała po które z tych maseczek warto sięgnąć. :) Też myślę, że jeśli chodzi o samo nawilżenie, to tańsze maski również świetnie to zrobią. :)
OdpowiedzUsuńU mnie większość płacht daje nawilżenie, a tylko niektóre robią coś więcej niestety ;/
UsuńJa jeszcze płachty żadnej nie używałam. :D Czekają kupione. :P
UsuńJa kiedyś jakieś maseczki próbowałam sobie robić, ale nie widziałam żadnego efektu. Może te któregoś razu spróbuję
OdpowiedzUsuńtanajmniejsza.blogspot.com --> Klik
No właśnie ich jest tak wiele, że trudno znaleźć te działające na nas ;D
UsuńMimo że kocham maski w płachcie, nigdy nic z It's Skin nie miałam (albo sobie nie przypominam). W ogóle ostatnio jakoś tak przerzuciłam się na te kremowe... choć pewnie, gdy zużyję zapasy, jakieś zamówienie z Korei z maskami będzie do mnie szlo :)
OdpowiedzUsuńJa mam jeszcze koło 30 sztuk w zapasie a i tak mnie kusi zamówić kolejne ;D
UsuńBardzo mnie zaintrygowałaś <3 przyznam szczerze, że jeszcze nie używałam masek w płachcie :)
OdpowiedzUsuńJAK? Ja bez nich żyć nie mogę ;)
UsuńGreat post, dear! Looks awesome!
OdpowiedzUsuńHugs ♥
Zaciekawiła mnie maska z wit. C, ostatnio uwielbiam tą witaminę bo świetnie działa na moją skórę :)
OdpowiedzUsuńU mnie też się świetnie sprawdza zwłaszcza w likwidowaniu przebarwień.
UsuńUwielUwie maseczki ale tych akurat nie znam
OdpowiedzUsuńPolecam te ze droższe jednak :) Często są promocje, więc może akurat trafisz na coś ;)
UsuńChetnie zrobilabym sobie takie maseczkowe wyzwanie :)
OdpowiedzUsuńJa w sumie chciałam zobaczyć czy używanie regularnie produktów jednej marki ma wpływ na stan cery i ... te nie mają, ale może dlatego, że tylko dwie maseczki z tej całej gromady działały porządnie.
UsuńW swoim życiu używałam dwa razy maseczek w płacicie i oba te razy zaliczam do udanych.
OdpowiedzUsuńTo świetnie!
Usuń