niedziela, 8 lipca 2018

Recenzja - Etude House Skincare cream welcome kit

Bardzo lubię kupować zestawy miniaturowych produktów, ponieważ wtedy za grosze mogę sprawdzić czy odpowiada mi działanie kosmetyku i ewentualnie kupić pełny wymiar albo zrezygnować z zakupu. Tym razem w moje ręce wpadł zestaw mini kremów od Etude House.


Składa się on z czterech kremów:

  • True relief moist cream
  • Honey cera cream
  • Pink vital water cream
  • Zero Sebum fresh gel cream
Muszę od razu zaznaczyć, że na zdjęciach są tylko 3 kremiki z zestawu, bo opakowanie po Zero Sebum wyrzuciłam nieopatrzenie podczas jednego z wyjazdów. 


Opis producenta:
True relief moist cream - nawilżający krem do cery suchej i wrażliwej. Nie podrażnia.
Honey cera cream - odżywczo - ujędrniający krem do cery suchej. Zapewnia odżywienie i promienność.
Pink vital water cream - lekki krem głęboko nawilżający cerę.
Zero sebum fresh gel cream - lekki, żelowy krem zapewniający nawilżenie i kontrolę sebum.


Moja opinia:
Z żadnym z tych kremów nie polubiłam się na tyle, aby kupić pełnowymiarowe opakowanie. Nie są złe, ale nie mają tego czegoś.

Kremy Honey cera i True relief polecam na zimę, bo oba mają bardziej odżywczą konsystencję, która o tej porze roku się sprawdzi. Natomiast Pink vital i Zero sebum są lekkie, dobrze się wchłaniają i nie pozostawiają warstwy na skórze.

Każdy z kremów ma ładny zapach, jest wydajny i nawilża. Honey cera faktycznie jest bardzo odżywczy dlatego polecam go do bardzo suchej skóry. Natomiast Zero Sebum teoretycznie dla mnie najlepszy nie sprawdził się pod kątem kontrolowania sebum ani zimą, ani wczesnym latem. Najbardziej przypadł mi do gustu Pink vital, ponieważ dobrze nawilża i ma przyjemny brzoskwiniowy zapach. Do tego jest bardzo lekki i nie zapycha.


Na zdjęciu powyżej porównanie wielkości kremu O2Skin 50 ml do miniatury Etude House 10 ml.
Cały zestaw kosztuje około 9$ na ebay, więc jest warto zakupu, jeśli kuszą was kremy Etude House.

13 komentarzy:

  1. Jakie ładne opakowanie ☺
    Chętnie wypróbuję zwłaszcza ten o zapachu brzoskwini ☺
    Pozdrawiam
    Lili

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opakowania są urocze, a po zużyciu produktu mogą posłużyć jako słoiczki na miniaturki na wyjazd ;)

      Usuń
  2. Jakie urocze te kremiki! Naprawdę śliczny, azjatycki design :) chciałabym je wypróbować, bardzo kuszą do kupna :)
    Pozdrawiam cieplutko myszko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Azjatycki design kosmetyków zazwyczaj jest ciekawy :)

      Usuń
    2. Taki słodki że aż chce się go mieć :)

      Usuń
  3. Szkoda ze Cie nie oczarowaly, choc opakowania wygladaja bardzo uroczo, ale wiadomo najwazniejsze jest dzialanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak lepiej, że w formie miniaturek mnie rozczarowały niż pełnych tubek kremów :)

      Usuń
  4. Świetni wygląda ten zestaw miniaturek, ja też, jeśli mogę, chętnie najpierw sięgam po mniejsze pojemności, by móc sprawdzić dany kosmetyk :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tak robię, bo po pierwsze jest to tańszy zawód, a po drugie dużo rzeczy u mnie się nie sprawdza lub powoduje podrażnienia i zapchanie porów, więc muszę uważać.

      Usuń
  5. Ja też bardzo lubię miniaturki, zawsze możemy coś przetestować zanim sięgniemy po oryginalną wersję. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak ;) A te pojemniczki potem może użyć do przelania kosmetyków na wyjazd czy coś :D

      Usuń
  6. Marka jest mi obca, ale kremiki wyglądają przesłodko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni są chyba bardziej znani z produktów do makijażu ;)

      Usuń

Komentując posty na blogu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są między innymi wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics, Google AdSense i technologię Blogger.

Blog nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies.

Copyright © 2016 N. o kosmetykach , Blogger