
Tlen w kosmetykach może być naprawdę świetnym składnikiem. Pod warunkiem, że jest dobrze zapakowany. Musicie zdawać sobie sprawę, że tlen ulatuje i jego stężenie z biegiem czasu się zmniejsza, a ponadto nie każdy rodzaj opakowania "utrzyma" go w środku. Na szczęście marka O2Skin pakuje swoje kosmetyki w szklane opakowania, które chronią zawartość. Ponadto już w trakcie warsztatów z marką O2Skin w czasie Meet Beauty przedstawicielka firmy jasno powiedziała, że przez pierwsze dwa tygodnie stężenie tlenu będzie najwyższe, a potem będzie stopniowo malało. Bardzo mnie cieszy taka szczera postawa marki, bo niestety nie jest to zbyt często spotykane.
Tlenowy krem - Żel na dzień (30% tlenu)
Opis producenta:
Nawilżający krem o lekkiej żelowej konsystencji. Idealny dla skóry suchej, zmęczonej, pozbawionej naturalnego blasku. Intensywnie nawilża i uelastycznia. Łagodzi podrażnienia i przywraca komfort.
Kwas hialuronowy tworzy na powierzchni skóry warstwę silnie przyciągającą i wiążącą wodę. Dzięki temu mocno nawilża naskórek, w efekcie czego wygładza zmarszczki i sprawia, że skóra staje się bardziej elastyczna.
Wyciąg z liści aloesu silnie nawilża, chroni i koi skórę. Działa na skórę łagodząco, nawilżająco oraz wygładzająco. Stymuluje produkcję kolagenu.
Ekstrakt z zielonego glonu (chrząstnicy kędzierzawej), rosnącego w północnej części Oceanu Atlantyckiego pielęgnuje, nawilża oraz ujędrnia. Działa na skórę łagodząco oraz przeciwzmarszczkowo.
Moja opinia:
To jest mój tak zwany "go to" krem. Po prostu sięgam po niego automatycznie. Mimo, że nie ma żelowej konsystencji, a raczej taką musową i faktycznie zostawia warstewkę, która po 3-4 godzinach lubi się wybłyszczyć, więc fanki matu nie będą zadowolone. Ale wiecie co? Ja już dawno przestałam matować twarz do zera, wolę zdecydowanie wybłyszczenie niż mat. Dlatego tak lubię ten krem, bo daje ładny efekt zadbanej skóry i promiennej. A nałożony na niego makijaż nie jest super płaski i matowy. Moim zdaniem ten krem sprawdza się też pod ciężkie, wpijające się w skórę podkłady matujące, bo one lubią przesuszać, a ten krem temu pośrednio zapobiega.
Co do działania składników aktywnych muszę powiedzieć, że ten krem faktycznie nawilża skórę dogłębnie i na długo. Czuję różnicę w jakości skóry nawet jak przez 2-3 dni go nie używam. Naprawdę cera jest nawilżona i przyjemna w dotyku nawet jak ją umyję i zmyję krem i inne kosmetyki to nadal to czuję.
Jednak faktycznie zgadzam się z opinią producenta, że pierwsze 2-4 tygodnie były najbardziej efektowne. Teraz gdy tlenu jest mniej krem też nawilża, ale nie ma już efektu wow. Zdecydowanie jednak polecam ten krem, bo działa najlepiej ze wszystkich nawilżających kremów jakie miałam. A do tego sprawdza się pod makijaż i co ważniejsze nie zapycha mojej i tak "brudnej" cery. Aktywny tlen działa antybakteryjnie, więc być może ten krem też oczyszcza cerę, ale u mnie akurat i tak sytuacja jest problematyczna ;)
Serum tlenowe (30%)
Opis producenta:
Mocno skoncentrowane serum tlenowe (30% tlenu) z maksymalna dawką Hialuronianu sodu i kolagenu. Wysokie stężenie tlenu w serum poprawia koloryt skóry. Tlen jako główny i najważniejszy składnik serum wielokrotnie zwiększa dobroczynne działanie wszystkich składników serum. Regularne stosowanie serum poprawia nawilżenie i elastyczność skóry.
Moja opinia:
Serum ma dziwną konsystencję. Jest gęste, jakby żelowe, ale nie do końca. Problematyczna jest też pipeta, bo nie działa jak powinna. Żeby nabrać produkt muszę odkręcić korek, wcisnąć przycisk i dopiero włożyć pipetę i naciągnąć produkt. Pomysł jest dobry, ale coś nie działa. Nie mniej po prostu produkt wybieram szpatułką. A że nie trzeba go dużo to zajmuje chwilę.
Wiem, że wiele osób poleca pod makijaż samo serum zamiast kremu i faktycznie daje ono takie gładkie, nie lepkie wykończenie. Raczej satynowe, ale w kierunku matu, więc dla fanek matowego wykończenia cery i makijażu będzie w sam raz. To serum też się wybłyszcza na twarzy, ale zdecydowanie dłużej makijaż zachowuje świeżość niż na kremie.
Mimo to serum też bardzo dobrze nawilża cerę. Lubię go używać nie tylko z kremem do kompletu, ale też nakładać na twarz 2-3 krople serum olejkowego z witaminą C i na to serum z O2Skin. Nie waży się, nie powoduje reakcji alergicznej, ale po paru godzinach albo po całej nocy widać, że serum z tlenem wspomaga działanie serum z witaminą C, bo przebarwienia są mniejsze.
Dwa słowa o kremie pod oczy
Pierwszy raz użyłam go na Meet Beauty i zapiekło, ale szybko minęło. Po powrocie do domu zaczęłam go używać rano razem z innymi kosmetykami marki. Jednak po kilku dniach zaczynało boleć bardziej i bardziej, aż doszło do momentu, gdzie całą powierzchnię pod okiem miałam czerwoną, a mnie dosłownie bolało, że płakałam. No nic, nie spodziewałam się aż tak silnej reakcji, choć wiedziałam, że może szczypać, piec, "przebijać igłami" itd., bo tak działa wchodzący tlen. Oddałam krem mamie i ją dosłownie zapiecze w jednym kąciku na sekundę. U niej krem nie wywołuje takiej reakcji. Tak samo jak widziałam recenzje innych blogerek i nikt więcej (z tego co ja czytałam) nie miał tak silnej reakcji. I nie jestem osobą wrażliwą na ból ogólnie, więc tym bardziej mnie dziwi reakcja mojego organizmu. Ale u mojej mamy działa jak trzeba: nawilża i łagodzi wygląd worków pod oczami.
Podsumowując
Najbardziej z tych trzech kosmetyków lubię krem. Serum też działa bardzo fajnie i mogę je mieszać z innymi serami, ale krem także można mieszać z innymi produktami, a mam wrażenie, że u mnie to on "robi robotę" mimo, że teoretycznie serum powinno być lepsze ;) Od kiedy używam obu produktów na raz, na zmianę moja cera jest zawsze nawilżona i przyjemna w dotyku. Mam też wrażenie, że jest w lepszym stanie a połączenie tych kosmetyków i witaminy C sprawia, że przebarwienia szybciej znikają. Po żadnym mnie nie zapchało, więc jestem szczęśliwa, że znalazłam krem i serum dobrze nawilżające, ale nie powodujące większej ilości problemów niż mam.
Krem na noc na pewno też otworzę, ale póki co muszę zdenkować chociaż ze dwa obecnie używane, aby po prostu nie marnować kosmetyków z terminem ważności. Co do kremu pod oczy nie mam żal, że nam nie wyszło, ale cóż tak to jest, że setce osób coś odpowiada, a jednej to samo szkodzi.
Od siebie muszę szczerze przyznać, że dostałam kosmetyki marki na Meet Beuaty w prezencie. Zaczęłam ich używać dopiero na początku maja. Trafiły do mnie krem na dzień, krem pod oczy, serum i krem na noc. Ale kremu na noc nawet nie odpakowałam jeszcze, bo szkoda mi ulatującego tlenu, a mam otwartych wiele innych produktów na noc w tej chwili. Dzisiaj opiszę wam dwa kosmetyki: Tlenowy krem - Żel na dzień (30% tlenu) oraz Serum tlenowe (30%). Używałam też przez około tydzień Tlenowego Rozświetlającego Kremu pod oczy (30%), ale musiałam go oddać mamie, bo zwyczajnie mnie bolało po jego nałożeniu doprowadzając mnie do łez z bólu. Dlaczego? Zaraz się dowiecie.
Tlenowy krem - Żel na dzień (30% tlenu)
Opis producenta:
Nawilżający krem o lekkiej żelowej konsystencji. Idealny dla skóry suchej, zmęczonej, pozbawionej naturalnego blasku. Intensywnie nawilża i uelastycznia. Łagodzi podrażnienia i przywraca komfort.
Kwas hialuronowy tworzy na powierzchni skóry warstwę silnie przyciągającą i wiążącą wodę. Dzięki temu mocno nawilża naskórek, w efekcie czego wygładza zmarszczki i sprawia, że skóra staje się bardziej elastyczna.
Wyciąg z liści aloesu silnie nawilża, chroni i koi skórę. Działa na skórę łagodząco, nawilżająco oraz wygładzająco. Stymuluje produkcję kolagenu.
Ekstrakt z zielonego glonu (chrząstnicy kędzierzawej), rosnącego w północnej części Oceanu Atlantyckiego pielęgnuje, nawilża oraz ujędrnia. Działa na skórę łagodząco oraz przeciwzmarszczkowo.
Moja opinia:
To jest mój tak zwany "go to" krem. Po prostu sięgam po niego automatycznie. Mimo, że nie ma żelowej konsystencji, a raczej taką musową i faktycznie zostawia warstewkę, która po 3-4 godzinach lubi się wybłyszczyć, więc fanki matu nie będą zadowolone. Ale wiecie co? Ja już dawno przestałam matować twarz do zera, wolę zdecydowanie wybłyszczenie niż mat. Dlatego tak lubię ten krem, bo daje ładny efekt zadbanej skóry i promiennej. A nałożony na niego makijaż nie jest super płaski i matowy. Moim zdaniem ten krem sprawdza się też pod ciężkie, wpijające się w skórę podkłady matujące, bo one lubią przesuszać, a ten krem temu pośrednio zapobiega.
Co do działania składników aktywnych muszę powiedzieć, że ten krem faktycznie nawilża skórę dogłębnie i na długo. Czuję różnicę w jakości skóry nawet jak przez 2-3 dni go nie używam. Naprawdę cera jest nawilżona i przyjemna w dotyku nawet jak ją umyję i zmyję krem i inne kosmetyki to nadal to czuję.
Jednak faktycznie zgadzam się z opinią producenta, że pierwsze 2-4 tygodnie były najbardziej efektowne. Teraz gdy tlenu jest mniej krem też nawilża, ale nie ma już efektu wow. Zdecydowanie jednak polecam ten krem, bo działa najlepiej ze wszystkich nawilżających kremów jakie miałam. A do tego sprawdza się pod makijaż i co ważniejsze nie zapycha mojej i tak "brudnej" cery. Aktywny tlen działa antybakteryjnie, więc być może ten krem też oczyszcza cerę, ale u mnie akurat i tak sytuacja jest problematyczna ;)
Serum tlenowe (30%)
Opis producenta:
Mocno skoncentrowane serum tlenowe (30% tlenu) z maksymalna dawką Hialuronianu sodu i kolagenu. Wysokie stężenie tlenu w serum poprawia koloryt skóry. Tlen jako główny i najważniejszy składnik serum wielokrotnie zwiększa dobroczynne działanie wszystkich składników serum. Regularne stosowanie serum poprawia nawilżenie i elastyczność skóry.
Moja opinia:
Serum ma dziwną konsystencję. Jest gęste, jakby żelowe, ale nie do końca. Problematyczna jest też pipeta, bo nie działa jak powinna. Żeby nabrać produkt muszę odkręcić korek, wcisnąć przycisk i dopiero włożyć pipetę i naciągnąć produkt. Pomysł jest dobry, ale coś nie działa. Nie mniej po prostu produkt wybieram szpatułką. A że nie trzeba go dużo to zajmuje chwilę.
Wiem, że wiele osób poleca pod makijaż samo serum zamiast kremu i faktycznie daje ono takie gładkie, nie lepkie wykończenie. Raczej satynowe, ale w kierunku matu, więc dla fanek matowego wykończenia cery i makijażu będzie w sam raz. To serum też się wybłyszcza na twarzy, ale zdecydowanie dłużej makijaż zachowuje świeżość niż na kremie.
Mimo to serum też bardzo dobrze nawilża cerę. Lubię go używać nie tylko z kremem do kompletu, ale też nakładać na twarz 2-3 krople serum olejkowego z witaminą C i na to serum z O2Skin. Nie waży się, nie powoduje reakcji alergicznej, ale po paru godzinach albo po całej nocy widać, że serum z tlenem wspomaga działanie serum z witaminą C, bo przebarwienia są mniejsze.
Dwa słowa o kremie pod oczy
Pierwszy raz użyłam go na Meet Beauty i zapiekło, ale szybko minęło. Po powrocie do domu zaczęłam go używać rano razem z innymi kosmetykami marki. Jednak po kilku dniach zaczynało boleć bardziej i bardziej, aż doszło do momentu, gdzie całą powierzchnię pod okiem miałam czerwoną, a mnie dosłownie bolało, że płakałam. No nic, nie spodziewałam się aż tak silnej reakcji, choć wiedziałam, że może szczypać, piec, "przebijać igłami" itd., bo tak działa wchodzący tlen. Oddałam krem mamie i ją dosłownie zapiecze w jednym kąciku na sekundę. U niej krem nie wywołuje takiej reakcji. Tak samo jak widziałam recenzje innych blogerek i nikt więcej (z tego co ja czytałam) nie miał tak silnej reakcji. I nie jestem osobą wrażliwą na ból ogólnie, więc tym bardziej mnie dziwi reakcja mojego organizmu. Ale u mojej mamy działa jak trzeba: nawilża i łagodzi wygląd worków pod oczami.
Podsumowując
Najbardziej z tych trzech kosmetyków lubię krem. Serum też działa bardzo fajnie i mogę je mieszać z innymi serami, ale krem także można mieszać z innymi produktami, a mam wrażenie, że u mnie to on "robi robotę" mimo, że teoretycznie serum powinno być lepsze ;) Od kiedy używam obu produktów na raz, na zmianę moja cera jest zawsze nawilżona i przyjemna w dotyku. Mam też wrażenie, że jest w lepszym stanie a połączenie tych kosmetyków i witaminy C sprawia, że przebarwienia szybciej znikają. Po żadnym mnie nie zapchało, więc jestem szczęśliwa, że znalazłam krem i serum dobrze nawilżające, ale nie powodujące większej ilości problemów niż mam.
Krem na noc na pewno też otworzę, ale póki co muszę zdenkować chociaż ze dwa obecnie używane, aby po prostu nie marnować kosmetyków z terminem ważności. Co do kremu pod oczy nie mam żal, że nam nie wyszło, ale cóż tak to jest, że setce osób coś odpowiada, a jednej to samo szkodzi.