czwartek, 29 marca 2018

Kosmetyki do rzęs. Jak podkreślić swoje spojrzenie?

Kosmetyki do rzęs. Jak podkreślić swoje spojrzenie?
Rzęsy to ozdoba naszej twarzy, dlatego kobiety walczą z naturą, wydłużając, zagęszczając i podkreślając je na wszystkie możliwe sposoby. Niestety stres, zła dieta, sztuczne rzęsy, a nawet zalotka nie ułatwiają zadania i szkodzą rzęsom. Najprostszy sposób na przywrócenie ich zdrowia, a co za tym idzie piękna, to odpowiednie kosmetyki do rzęs. Które wybrać? 


Wybór produktów do codziennej pielęgnacji rzęs i do makijażu jest coraz większy. Z jednej strony to dobrze, bo mamy więcej możliwości i większe szanse na znalezienie idealnego kosmetyku. Z drugiej jednak wybór jest trudniejszy. Które kosmetyki do rzęs powinna mieć każda kobieta?

Tusz do rzęs 

Maskara, czyli przyjaciółka każdej kobiety, to zdecydowanie ten kosmetyk, którego nie może zabraknąć. Byłoby jednak prościej o wybór odpowiedniej, gdyby nie tak wiele rodzajów tuszów do rzęs. Podzielić możemy je ze względu na właściwości: wydłużające, podkręcające, zagęszczające lub dodające objętości. Choć dostępne są też maskary o kompleksowym działaniu, które łączą wszystkie te właściwości lub przynajmniej część w nich. To tym najczęściej się kierujemy przy decyzji o zakupie. Dla części kobiet wyznacznikiem jest również rodzaj aplikatora. Tusze do rzęs mogą mieć silikonowe lub nylonowe spiralki (te z silikonu są o wiele wygodniejsze) o różnym kształcie, długości włosia, szerokości i wyprofilowaniu. Podejmując decyzję o tym, jaki tusz do rzęs wybrać, warto również kierować się jego składem. Najlepsze maskary to te wzbogacone o różnego rodzaju składniki odżywcze, które mogą pielęgnować rzęsy w trakcie dnia.

Odżywka do rzęs 

Rzęsy wymagają codziennego i kompleksowego wsparcia, żeby prawidłowo rosnąć. Konieczne jest użycie odpowiedniego serum do rzęs, które działa podobnie jak odżywka do włosów: odżywia, nawilża, wzmacnia i ochrania przed uszkodzeniami. Rzęsom może szkodzić tak właściwie wiele rzeczy m.in. słońce, toksyny, kosmetyki z parabenami i alkoholami. Jeśli nie zapewnimy im odpowiedniej pielęgnacji, będą wypadać w nadmiarze, co może doprowadzić do częściowego lub (w najgorszym przypadku) całkowitego łysienia powiek. Wystarczy odżywka z cienkim pędzelkiem, żeby w kilka tygodni przywrócić rzęsom zdrowie i piękno. Oczywiście topowe odżywki do rzęs to te zawierające również składniki przyspieszające wzrost, a nie tylko pielęgnujące. Warto jednak szukać wśród nich tych, które mają nieskomplikowany skład i jasno określone działanie, a także zebrały sporo pozytywnych

czwartek, 22 marca 2018

Recenzja - No Pore Blem Primer Touch in Sol

Recenzja - No Pore Blem Primer Touch in Sol
Od razu muszę się przyznać, że kupiłam tę bazę pod makijaż, bo widziałam ją w użytku u youtuberów takich jak Laura Lee i Jeffree Star. Ponieważ u tych osób sprawdzała się dobrze postanowiłam ją kupić. Zwłaszcza, że No Pore Blem Primer nie jest drogi. Za swój zapłaciłam 8,86$, ale teraz widzę, że ceny wariują i jest do kupienia za około 16$ na ebay. Czy warto się nim zainteresować?

Obietnice producenta:
Gładka skóra - Kompleks Pore Cover zakrywa pory, nierówności i drobne zmarszczki, tworząc  gładką powierzchnię na skórze i maksymalizuje efektu następnego kroku podstawowego makijażu.  Brak sebum - Sekame Catch Powder kontroluje nadmiar sebum, aby utrzymać czystą skórę przez długi czas bez połysku,.
Aksamitna skóra - lekka, aksamitna konsystencja, która nie jest ciężka i niekomfortowa w noszeniu.

Skład:
W składzie jest dużo silikonu. Ale nie ma parabenów. Ogólnie bazę można stosować na całą twarz, ale równie dobrze można ją potraktować miejscowo np. na powierzchnie porowate jak nos czy okolice nosa na policzkach. 


Moja opinia:
Przede wszystkim jedna pompka bazy (zdjęcie) wystarczy na pokrycie całej twarzy. Dlatego warto dozować ostrożnie, jeśli chcecie zakryć pory na nosie i w okolicy. Daje to też niesamowitą wydajność produktu. Buteleczkę mam od początku stycznia a na zdjęciu jest stan na 19.03. Jednak muszę przyznać, że używam jeszcze innych baz pod makijaż oraz nie zawsze nakładam ją na całą twarz. Ponieważ ma mnóstwo silikonu najczęściej nakładam ją tylko na uporczywie szerokie pory w okolicy nosa, górna część policzków, gdzie mnie nie wysypuje praktycznie nigdy.

Touch in Sol obiecuje nam wygładzenie skóry, ukrycie porów, drobnych zmarszczek i innych tego typu niedoskonałości. I tu się prawie sprawdza. Faktycznie skóra jest aksamitnie gładka, ale pory nie są ukryte w 100%, troszkę je widać, ale daje to efekt bardzo naturalny. Niestety nie zauważyłam, aby w drobne zmarszczki baza weszła i je zakryła. Jak były tak są.

Kolejna obietnica to brak problemu z sebum. No tu niekoniecznie się zgodzę, ale zależy bardzo dużo od podkładu. Jeśli nałożycie taki, który jest słaby np. rusza się, ściera sam z siebie to i baza nie pomorze. Tak samo ważny jest krem, który zaaplikujecie pod bazę. Jeśli po nim wasza cera produkuje więcej sebum to i się pojawi na twarzy. Ale ogólnie u mnie wyniki były różne. Na jednym podkładzie wszystko wyglądało okay 3 godziny, na innym dopiero po 9 nos mi się natłuścił. Ogólnie używałam 4 różnych podkładów z tą bazą, a kremów chyba jeszcze więcej. Niekiedy nakładałam ją tylko na nos, a innym razem na całą twarz.

Ostatnia obietnica jest spełniona w 100%. Skóra jest gładka, przyjemna w dotyku. Konsystencja jest rzadka, troszkę wodnista, ale łatwa do aplikowania. Pozostawia warstewkę na skórze przez co niektóre podkłady mogą się po niej ślizgać. Baza jest faktycznie lekka i nie czuć ciężkości makijażu.

Podsumowując jak dla mnie ta baza się sprawdza całkiem przyzwoicie. Ale trzeba próbować z podkładami, bo nie każdy na niej będzie wyglądał dobrze. Z powodu wielu typów silikonów w składzie osoby z cerą skłonną do zapchania powinny uważać i stosować ją miejscowo na problematyczne miejsca, ale takie gdzie was nie zapycha. Ważne jest też zmywanie makijażu. Ja nakładając tę bazę zawsze zmywam makijaż olejkiem, a potem jeszcze żelem do mycia, czasem robię peeling enzymatyczny. Tylko wtedy mam pewność, że zmyłam silikony z twarzy i nic mnie nie zapcha.

Warto wspomnieć, że baza ma 30 ml pojemności i ma 12 miesięcy ważności od otwarcia. Kupiłam ją na ebay.com w sklepie f2plus znanym też jako beautynetkorea.com. Z tym, że do zakupów na ebay wysyłka jest za darmo, a ze sklepu online płatna, ale ceny są lepsze. Trzeba sobie przeliczyć co się bardziej opłaca, jeśli kupujecie w tym sklepie.

niedziela, 18 marca 2018

5 porad dla osób borykających się z trądzikiem, pryszczami i wysypem hormonalnym

5 porad dla osób borykających się z trądzikiem, pryszczami i wysypem hormonalnym
1.Unikaj silikonów i parabenów
O parabenach powiedziano naprawdę wiele. Jedni twierdzą, że powodują raka, inni że to nie prawda. Tak czy inaczej to silne konserwanty, których lepiej unikać. Zwłaszcza, gdy w składzie produktu jest ich cała gama!!!! Każdy paraben będzie się kończył końcówką -paraben, dlatego prosto je zlokalizować w składzie. Jednak oprócz parabenów składy kosmetyków są bogate w jeszcze inne konserwanty i składniki, które mogą pogarszać stan cery.

Silikony to kolejny temat rzeka oraz temat kontrowersyjny. Ogólnie silikony są bezpieczne dla skóry, ale mimo pochodzenia z naturalnego źródła zwykle są wysoko przetworzone i stają się podczas tego procesu syntetyczne. Zatem tak samo jak powinniśmy unikać wysoko przetworzonej żywności tak samo i produktów kosmetycznych. Jednak większym problemem dla cery jest to, że silikony mają wysoką zdolność do nadbudowywania, przez co mogą zapychać pory.

Niestety ja jestem jedną z tych osób, które po używaniu kilka dni z rzędu kremu z silikonem widzą zapchane pory i nowe krosty. I to nie żebym nie myła codziennie twarzy olejkami, ale po prostu tak się dzieje. Jednak moim błędem było nie zwrócenie uwagi jaki to silikon występuje w kremie, który źle działa na moją skórę. Bo silikon silikonowi nierówny.

Przykładowo: Hydrolyzed wheat protein, Hydroxypropyl polysiloxane, Lauryl methicone copolyol, Dimethicone copolyol i silikony z nazwą PEG i PPG można zmyć wodą. 

Silikony lotne, które odparowują to: Cyclopentasiloxane  i Cyclomethicone. Co prawda najczęściej są w kosmetykach do włosów.

Silikony wymagające silnego detergentu do zmycia to z kolei: Dimethiconol, Dimethicone, Amodimethicone, Phenyl trimethicone, Beheonoxy dimethicone, Simethicone, Trimethicone, Trimethylsiloxysilicates, Trimethylsilylamodimethic.

I generalnie chodzi tu o wszystkie produkty. Nie tylko kremy do twarzy, ale też kosmetyki kolorowe! Z tym, że jeśli np. nie masz tendencji do wysypu pod oczami możesz używać z powodzeniem kremu pod oczy opartego na silikonie itd. Taki trochę paradoks, bo silikony tworzą film, który sprzyja np. nieodparowywaniu wody.

2.Higiena
Kontynuując myśl o silikonach w kosmetykach to pewnie część z nas używa ich namiętnie w szamponach i maskach do włosów. Ja też! Moje włosy lubią silikon i nie mam zamiaru tego zmieniać. Ale wiadomo po umyciu włosów czy zrobieniu maski może nam trochę produktu kapnąć na czoło, na ramiona, a podczas suszenia włosów i omiotą twarz. Dlatego warto umyć twarz jeszcze raz po używaniu takich produktów do włosów. I to nie samą wodą! Najlepiej olejkiem lub produktem typu "BB Cleanser", ponieważ są one przeznaczone do zmywania azjatyckich BB, które są napakowane silikonami, a więc tym bardziej dadzą radę z powłoczką od szamponu.

Druga strona medalu to używanie pościeli czy ręczników przez zbyt długi czas. Przy cerze trądzikowej bardzo ważna jest regularna zmiana poszewek oraz ręczników. Nawet codziennie! Możecie też używać jednorazowych ręczników papierowych do wytarcia twarzy. Ja używam ściereczki, którą od razu po wytarciu twarzy piorę ręcznie w łagodnym detergencie.

Także pościel, nasze ubrania, zwłaszcza czapki, szaliki wszystko co może dotykać twarzy lub pleców (jeśli mamy tam trądzik) trzeba prać w łagodnych detergentach, które nie podrażnią dodatkowo skóry.

Muszę jeszcze poruszyć temat higieny wewnętrznej. Organizm trzeba oczyszczać. Tutaj nie podam wam złotych środków, ale bardzo popularne jest po prostu woda z cytryną czy węgiel aktywny.


3.Olejek lawendowy
Pewnie większość z was spodziewała się olejku z drzewa herbacianego? Ten też jest dobry. Ale warto zwrócić uwagę na olejek lawendowy. Lawenda ma nie tylko ładny zapach, ale też wiele właściwości prozdrowotnych, które wykorzystywane są w kosmetyce. U mnie olejek z drzewa herbacianego nie robi nic. Dlatego będę testować maseczkę na noc z lawendą. Podzielę się obserwacjami na pewno!

Dlaczego olejek lawendowy? Ponieważ lawenda zawiera dużo antyoksydantów, które porównywane są do działania witaminy C. Do tego olejek jest też przeciwbakteryjny, przeciwgrzybiczny i przeciwzapalny. Dlatego tak często polecany jest do cery trądzikowej. Oprócz tego olejek wspomaga regulację produkcji sebum. Może też zwężać pory, a na pewno redukuje obrzęki i stany zapalne na skórze. Jednak najlepiej dodać kroplę czystego olejku do kremu i w ten sposób go aplikować. Sam czysty olejek może być zbyt silny.

4.Krowie mleko
Chodzi tu głównie o wykluczenie z naszej diety krowiego mleka i produktów na nim opartych. Nawet np. mleka bez laktozy. Cóż ja mleka nie używam w czystej postaci prawie w ogóle. Tylko w kupnej kawie typu Costa itd. Jednak jem dużo serów. Od pewnego czasu przerzuciłam się na sery owcze, kozie, na mleko (napój) sojowe. Nie odcięłam się jeszcze całkiem od mleka krowiego, ale planuję to zrobić.

Większość z was pewnie chce dowodu. Tutaj musiałam podeprzeć się artykułami w internecie, ponieważ nie jestem dietetykiem i nie korzystam z porad dietetyka.

Dlatego polecam artykuł mgr Darii Pakuły w dietetyce na temat mleka krowiego: http://www.powiedzdietomnie.pl/2015/06/dieta-tradzik-mleko-krowie-i-jego.html

A także artykuł mgr Moniki Ciesielskiej, również dietetyk o wpływie diety, gdzie również jest wzmianka o mleku i laktozie: https://www.drlifestyle.pl/odzywianie/mleko-a-tradzik-pokonac-tradzik-dieta/


5.Maski z czystej glinki
U mnie najlepiej sprawdza się zielona glinka kambryjska i bentonit (glinka bentonitowa wapienna). Tą pierwszą wszyscy znamy, bo jest składnikiem słynnych maseczek od Dermaglin. Druga glinka to główny  i jedyny składnik słynnej Aztec Secret Indian Healing Clay, którą można zobaczyć prawie we wszystkich filmikach na YT z poradami typu "Jak pozbyłam się pryszczy w 5 dni".

Aztecką glinkę można kupić w pojemności 450 g za ok. 15$ (52 zł) . Natomiast glinkę bentonitową w Polsce można kupić np. na allegro za ok. 28 zł 250 g, lub 1 kg za ok. 60 zł. Moim zdaniem to obojętne, który bentonit kupicie byle by był wapniowy. Ważne jest, aby mieszać go z octem jabłkowym. Z moich obserwacji wynika, że domowy ocet jest słabszy, a z kolei ocet kupny np. Kamis trzeba rozcieńczać w proporcjach 1:1. Proponowane użycie to nakładanie maseczki 5 dni z rzędu, a potem w zależności od stanu cery. U mnie po 3 dniach już był dobry efekt. Jednak glinka po zmyciu pozostawia cerę zaczerwienioną i suchą. Musicie uważać! Najlepiej zrobić próbę uczuleniową na ręce czy nawet za uchem.

Oczywiście można używać też innych glinek: białej, różowej, czerwonej itd. Ważne, aby były to glinki 100% do mieszania np. z wodą, a nie gotowe zamknięte w tubkach, bo te mają dużo dodatkowych składników, które są niepotrzebne w pielęgnacji, a tylko utrzymują glinkę w postaci pasty.

P.S. jeśli macie jakieś uwagi piszcie w komentarzach. Jeśli coś przekręciłam lub macie inną opinię na dany temat podzielcie się tym w komentarzach :)

czwartek, 15 marca 2018

Zakupowe szaleństwo - marzec

Zakupowe szaleństwo - marzec
Pomijając prowadzenie projektu denko i aktywne używanie kosmetyków, które chce zużyć (w końcu) równie aktywnie kupuje nowe rzeczy. Czasem zbyt aktywnie. Do większych zakupów w sumie skusiła mnie promocja 2+2 z Rossmanna, ale wpadając do galerii handlowej zahaczyłam jeszcze o stoisko Evree/Mincer i oczywiście musiałam kupić kolejne maski w płachcie, bo jakże by inaczej przeżyć miesiąc bez kolejnych 10 sztuk. Okazuje się też, że w sklepach typu "Wszystko za 5 zł" też można trafić kosmetyki jak Syoss ze zdjęcia, całe 5,99 zł za tubkę odżywki do włosów.


Włosowe zakupy będą leżeć i czekać na swoją kolej tj. Isana odżywka do włosów blond, Nivea szampon micelarny, Syoss odżywka w tubie i Aussie odżywka. Także żel Isana leci do zapasów. Chwilowo w zapasach ląduje też Skinfood peeling ananasowy, ponieważ mam inny otwarty. Także maseczki do twarzy chwilę poleżą, ponieważ chwilowo używam glinki bentonitowej i wykańczam maseczki Glamglow.

Z kolei płyn micelarny Garnier chwyciłam w locie na zakupach w Biedronce, ale... używałam go może z tydzień i niestety nie jest on do mojej cery. Serum i krem z witaminą C od Mincer to prawdziwa bomba! Używam regularnie i już widzę efekty. Mleczko Evree i lip scrub to dla mnie totalna nowość. Nie miałam ich wcześniej. Ostatni, ale nie mniej ważny jest japoński olejek do demakijażu marki Kose. Użyłam go do tej pory raz i ... wow. Już go kocham.


Na szczęście lub niestety to nie wszystko :) Jeszcze idą do mnie plastry Cosrx, water sleeping mask od Laneige, maseczka z miodem od Skinfood, rozświetlacz w galaretce od Farsali i misiowe maseczki w płachcie od The Oozoo. Na zdjęciach brakuje też rozświetlacza od Maybelline, który kupiłam przy okazji w Rossmannie i farby do włosów dla mamy z promocji 2+2.

poniedziałek, 12 marca 2018

Recenzja - Yonelle H2O Infusion krem pod oczy

Recenzja - Yonelle H2O Infusion krem pod oczy
Któregoś pięknego razu wygrałam zestaw podróżny kosmetyków Yonelle. Właśnie z tego zestawu pochodzi mini wersja kremu pod oczy Yonelle H2O Infusion eye hydro-cream. Teoretycznie jest to krem polecany osobom w wieku 40+, ale jak sami wiemy etykietki wiekowe się nie sprawdzają zbyt często. Dlatego mimo, iż jestem znacznie poniżej 40 lat nie stanęło mi to na przeszkodzie, aby krem nakładać codziennie. Czy jest warto zakupu w pełnym wymiarze?


Obietnice producenta:
SPEKTAKULARNY EFEKT MŁODOŚCI Krem pod oczy i na powieki do skóry dojrzałej 40+. Zapewnia natychmiastowe uczucie liftingu oraz komfort głębokiego nasycenia skóry wilgocią. Nawilżenie naskórka wzrasta nawet o 100% i utrzymuje się przez wiele godzin. Krem doskonale ujędrnia skórę i redukuje zmarszczki mimiczne. Płytsze linie często zupełnie znikają. Dzięki zawartości biotechnologicznej kofeiny i polifenoli zmniejsza problemy z powstawaniem „worków” i cieni pod oczami. Nadaje skórze atrybuty młodości – sprężystość, gładkość, elastyczność i świeżość. Ponadprzeciętne właściwości kremu uzyskano dzięki NANODYSKOM™, zwiększającym wnikanie substancji aktywnych do skóry.


Skład:
NANODYSKI™, 6 form kwasu hialuronowego, stymulujące heterozydy, biotechnologiczna kofeina, zielona herbata, wyciąg z granatu, czynnik nawilżający PCA.

Moja opinia:
Oczekiwania miałam duże po kremie, który kosztuje 179 zł/15 ml. Do tego cały ten opis o nanodyskach i super technologii mnie przekonał, że ten krem będzie super! Nie jest. Jedyne co się zgadza z tym, co ja odczuwałam podczas stosowania tego kremu to "komfort". Faktycznie nie czułam mocnej suchości pod oczami, która niestety często mi towarzyszy ostatnio. Natomiast reszta to ... Mam duże wątpliwości czy ten krem faktycznie zadziała na skórze 40+ skoro na mojej 25+ nie zrobił liftingu, nie ujędrnił skóry, nie spłycił dość głębokich linii pod oczami (niestety strasznie mrużę oczy z powodu wady wzroku). 

Nie miewam worków pod oczami, ale miewam cienie. Nie zaobserwowałam, żeby były jaśniejsze czy żeby w ogóle zginęły podczas używania tego kremu. Jeszcze mogłabym się zgodzić ze "sprężystość i gładkość", ale póki co mam jeszcze sprężystą i gładką skórę, więc nie wiem czy to poprawia, może chociaż pozwala zachować na dłużej?

Skład tego kremu sugeruje, że powinien on się sprawdzać, choćby ze względu na kwas hialuronowy, który używany jest do nawilżania skóry oraz wypełniania zmarszczek.

Na plus jest konsystencja. Taka bardziej żelowa, łatwo się rozprowadza i szybko wchłania bez lepkiej warstwy. Krem z używanymi przeze mnie kosmetykami do makijażu (Holika Holika BB Cotton, Catrice korektor w aplikatorze) współgrał dobrze. Jest też bardzo wydajny.

Natomiast naprawdę nie wiem czemu przy tak dobrym składzie i mojej mało potrzebującej skórze pod oczami ten krem się nie sprawdził. Naprawdę chciałam, aby tak było, ale póki co nawet chiński krem pod oczy z Aliexpress działa bardziej nawilżająco, niż ten.


czwartek, 8 marca 2018

Kto powinien używać kremów przeciwzmarszczkowych?

Kto powinien używać kremów przeciwzmarszczkowych?
Czy widok kremów oznaczonych 50+ z napisem "przeciwzmarszczkowy" też was irytuje? Mnie tak i to bardzo, ponieważ jak wiadomo każda osoba w wieku 50 lat lub więcej ma już zmarszczki, więc na co jej krem "przeciw" zmarszczkom? Oczywiście może on zapobiec pojawieniu się kolejnych linii i pewnie o to chodzi.

Ale kiedy powinniśmy zacząć używać kremu przeciwzmarszczkowego, skoro ma on być "przeciw" zmarszczkom? Niestety producenci kremów do twarzy sugerują, że dobry wiek to ... 40 czasem  dopiero 50 lat. A jak widzi to nasza skóra?


Kolagen - budulec naszej skóry

Kolagen to nic innego jak białko występujące naturalnie w naszym organizmie, które jest jednym z głównych składników tkanki łącznej. Jest budulcem przede wszystkim skóry, ale też kości, zębów, ścięgien czy nawet rogówki oka. Wiele osób aktywnie uprawiających sport bierze tzw. kolagen na stawy, które w ich wypadku szybciej się zużywają. Ale jak to jest ze skórą, a konkretnie ze skórą na twarzy?

Z biegiem lat nasze ciało traci zdolność do naturalnej produkcji kolagenu. Warto zauważyć, że kolagen produkowany przez organizm trafia wszędzie po trosze. Nie da się więc go przekierować do skóry czy do stawów, więc kiedy nasz organizm zaczyna produkować go mniej odczuwalne jest to w całym ciele. Ale teraz pojawia się pytanie: kiedy? Pierwsze spowolnienie produkcji kolagenu w ciele widoczne jest już od 26 roku życia! Druga bardzo widoczna faza utraty kolagenu następuje u kobiet w ciągu 5 lat po menopauzie, gdzie według badań jest to aż 30% strat kolagenu występującego w skórze. 

Zatem już po 26 roku życia trzeba dostarczać organizmowi kolagen. Ale ten zawarty w suplementach diety, będzie rozkładał się w całym ciele, a nie tylko w skórze twarzy, o co nam chodzi. Dlatego warto używać kosmetyków z kolagenem, które powierzchniowo dostarczą cerze budulca, który od zewnątrz odbuduje komórki skóry, nawilży, napnie, poprawi elastyczność i jędrność. I wcale nie muszą być to kosmetyki opatrzone etykietką "przeciwzmarszczkowe", choć tak będą działać. Bo gdy sami dostarczymy skórze budulca, którego jej zaczyna brakować zobaczymy efekty w postaci gładkiej i zadbanej cery.


"Nastolatki nie powinny używać kremów przeciwzmarszczkowych" MIT NAD MITY

To, że nasza skóra zaczyna się starzeć (według spadku produkcji kolagenu) po 26 roku życia, nie oznacza, że będąc nastolatką nie można zauważyć pierwszych zmarszczek lub pogorszenia stanu skóry. I to wcale nie fanaberia! Przykładowo, jeśli masz problemy ze wzrokiem, ale nie chcesz się do nich przyznać i publicznie ubrać okulary lub nawet nie wiesz, że je masz, a wiecznie marszczysz czoło żeby lepiej widzieć to ... efektem będzie zmarszczka między brwiami, która pojawi się za młodu, ponieważ skóra non stop jest stawiana w tej pozycji i zmarszczka się utrwala.

To kiedy zaczniemy używać kremów przeciwzmarszczkowych jest naszą indywidualną sprawą. 

I zależy od potrzeb naszej skóry. Jeśli masz np. 19 lat i widzisz na czole linie to jak najbardziej sięgnij po krem z kolagenem. Jeśli masz 30 lat i skórę idealnie gładką to świetnie! Ale nie myśl, że to będzie trwać wiecznie, bo wiek cię w końcu dopadnie.

Kolagen, retinol, kwasy, witaminy - co lepsze?

W tym poście zwracam uwagę na kolagen, który jest budulcem skóry. Jednak bardzo skuteczny jest też retinol, który m.in. przyspiesza proces tworzenia się nowych komórek. A do tego polecany jest osobom mającym np. trądzik. 

Dla osób mających już pierwsze zmarszczki polecany jest m.in. kwas glikolowy, który redukuje zmarszczki, posiada bardzo silne właściwości złuszczające, ale też wspomaga odnowę skóry.

W kosmetyce najczęściej też używane są witaminy C, A, E w produktach przeciwzmarszczkowych. Warto wiedzieć, że witamina A jest pochodną retinolu, więc będzie działać podobnie. A witaminy C i E walczą z działaniem wolnych rodników, które są również odpowiedzialne za szybsze starzenie się skóry.



Co wpływa na proces starzenia się skóry?

Za szybsze starzenie się skóry odpowiada też nasz tryb życia, dieta, miejsce zamieszkania, to czy używamy ochrony przeciwsłonecznej, ale przede wszystkim geny. Dlatego jedna osoba w wieku 40 lat może mieć piękną cerę, a inna w wieku 20 lat będzie rozmyślała nad botoksem na bruzdę na czole. Jednak to my sami, znając nasze ciało i naszą skórę możemy wybrać najlepiej moment, w którym zaczniemy używać kosmetyków mających na celu odbudowę ubytków, pobudzenia do działania czy po prostu ujędrniających.

poniedziałek, 5 marca 2018

Recenzja - Avon Planet Spa rewitalizująca maseczka peel off

Recenzja - Avon Planet Spa rewitalizująca maseczka peel off
Swego czasu miałam bardzo łatwy dostęp do kosmetyków Avon i kupowałam ich dużo. Teraz, gdy nie mam pod ręką katalogów po prostu nie chce mi się ;) Nie ma tej frajdy z przeglądania katalogu, zakreślania, a potem czekania aż przyjdzie. Niemniej nadal mam dobrą opinię o niektórych produktach Avon. Jednym z nich jest właśnie Rewitalizująca maseczka peel off z żeń-szeniem.


Opis producenta:

Wypróbuj naszą rewitalizującą maseczkę i poczuj wyjątkową świeżość swojej gładkiej cery.  Rewitalizująca maseczka peel-off oczyszcza i odświeża skórę usuwa martwe komórki i poprawia strukturę skóry. Wzbogacona chińskim żeń-szeniem dla odmłodzonej i zdrowiej wyglądającej cery.


Moja opinia:

Po pierwsze na zdjęciu specjalnie widać brudny od maseczki pędzel, aby pokazać jej kolor. Niby jest przeźroczysta, ale ma lśniące drobinki. Łatwo można ją odmoczyć z pędzla. Jest też łatwa w aplikacji, bo łapie skórę i się nie ślizga. Ogólnie nakładałam ją i palcami i pędzlem, oba sposoby są równie dobre także tu już wasz wybór jak wam wygodnie.

Zwykle trzymałam ją około 30 minut i zrywałam jednym płatem. Naprawdę tak się da ;)

Cera po jej użyciu jest miękka, gładka, promienna. Powiedziałabym, że rozświetlona, ale nos wygląda jak wypolerowany. Świetna przed zrobieniem makijażu czy to rano czy na większe wyjście. Ale jeśli nie chcecie świecić nosem to polecam nie nakładać w tym miejscu. Co do odmłodzenia niestety nie zauważyłam poprawy napięcia skóry czy wyprostowania zmarszczek mimicznych. Mimo to uważać, że dla efektu ładnej, świeżej, promiennej cery warto jej używać. Do tego cena! W promocji wychodzi koło 10 zł, a tubka jest naprawdę wydajna. Używałam tej maseczki kilka miesięcy. Oczywiście na zmianę z innymi, ale i tak mogę powiedzieć, że jest wydajna.

czwartek, 1 marca 2018

Denko luty 2018

Denko luty 2018
Niestety w lutym nie udało mi się wykończyć aż tylu produktów, ile bym w końcu chciała wykończyć. Chyba wszyscy mamy takie kosmetyki, które mimo, że działają nas już zmęczyły i chcemy je skończyć albo też takie, które nie działają, ale szkoda nam ich wyrzucać. Chociaż muszę przyznać, że w tym denku znajduje się jeden produkt, który postanowiłam wyrzucić, ponieważ przekroczyłam datę ważności po otwarciu, a ponieważ jest to produkt z kwasami w składzie... nie będę ryzykować ;)


Ogólnie udało mi się skończyć 11 produktów. Szał co nie? Z czego 6 to maseczki do twarzy jednorazowego użytku. Teraz to już sama siebie chyba przebiłam.


Żadna z maseczek powyżej nie miała jeszcze recenzji. Z Bielendy mam jeszcze 2 inne wersje tej maseczki i doczekają się one swojej własnej recenzji. Natomiast szykuję się do pisania mega długiego postu o maskach w płachcie i te widoczne na zdjęciu również będą w nim zawarte.

Maseczki zużyte w lutym:

- Bielenda Silver Detox, Detox i oczyszczanie maska metaliczna
- Bird's Nest, Visible difference aqua mask
- Purederm Coconut Essence Mask
- Coctail Recipe Mask Mojito, Berrisom
- Natural Rose Mask Sheet, the Saem
- Natural Argan Mask Sheet, the Saem


A tutaj mamy pełnowymiarowe, oprócz maseczek Caolin, bo to format mini, produkty:

- Caolin premium pack hot&cool - recenzja tutaj 
- Avon, Planet Spa, Revitalising retreat, maseczka peel off z żen-szeniem - recenzja wkrótce
- Nivea, kulka Stress Protect - U mnie się nie sprawdziła i nie ma co tu wiele pisać nie działa i już
- Bielenda, Super Power Mezo Krem - teraz będzie hit, bo ten produkt mam od 2016 roku mimo, że powinno się go zużyć w 6 msc od otwarcia... - recenzja tutaj 
- Isana, odświeżający peeling pod prysznic, letnia limitka - lubię żele pod prysznic czy peelingi Isana, bo kosztują grosze, a robią to co należy.

Mam nadzieje, że w marcu uda mi się zwolnić więcej miejsca na półkach, bo niestety przeholowałam z zakupami i jak wszytko przyjdzie to się zapłaczę chyba.

P.S. pamiętajcie, że od 10 marca w Rossmannie będzie trwać promocja 2+2 na kosmetyki do pielęgnacji i koloryzacji włosów! Ale trzeba być uczestnikiem klubu Rossmann. Na jedną kartę klubowicza zakupy można zrobić w promocji tylko raz. A wybrane 4 produkty nie mogą być takie same, muszą się różnić kodami. Macie już listę zakupów? 



Copyright © 2016 N. o kosmetykach , Blogger