środa, 24 stycznia 2018

Farbowanie włosów na olej kokosowy – efekty, porady

Farbowanie włosów na olej kokosowy – efekty, porady
Koloryzacja to duże obciążenie dla włosów, zwłaszcza gdy zabieramy się za nią bez odpowiedniego przygotowania. Pomóc może farbowanie włosów na olej, co ma zabezpieczać delikatne pasma przed przesuszeniem.


Jedną z metod koloryzacji jest farbowanie włosów na olej. Nałożenie odpowiedniego olejku ma uchronić włosy przed szkodliwym działaniem środków chemicznych. To prosty sposób na to, żeby farbować włosy dużo częściej bez obawy o ich zniszczenie. Czas sprawdzić, czy farbowanie włosów na olej rzeczywiście ma same zalety.

FARBOWANIE WŁOSÓW NA OLEJ

Cały sekret polega na tym, żeby przed koloryzacją nałożyć olejek na włosy. Nie przed samym nałożeniem farby, ale np. kilka godzin wcześniej lub poprzedniego dnia wieczorem (kiedy farbowanie planujemy na wczesne godziny). Czy to ma jakikolwiek sens? Oczywiście!
Z reguły włosy należy farbować, kiedy są nieświeże, ponieważ są wtedy naturalnie chronione łojem. Tłuszcze można dostarczyć im także w inny sposób np. przez olejowanie. Naturalne olejki zapewniają ochronę przed chemią, temperaturą i wszystkim tym, co może osłabiać pasma. W efekcie włosy są mniej wysuszone, a skóra mniej podrażniona po koloryzacji.

Czy olej kokosowy nadaje się do farbowania?

Bardzo ważny jest wybór oleju, ponieważ nie każdy olejek do włosów będzie odpowiedni do tego zadania. Często polecane jest farbowanie włosów na olej kokosowy. To zdecydowanie najlepszy wybór. Po pierwsze to jeden z tańszych i łatwiej dostępnych olejów. Po drugie zapewnia włosom kompleksową ochronę i jest najlepszym olejem zapobiegającym utracie nawilżenia. Co ciekawe, na rynku dostępny już jest specjalny olejek kokosowy do farbowania włosów. To ciekawy produkt, choć jego właściwości nie różnią się niczym od tych, które ma naturalny olejek z kokosa.

O czym należy pamiętać?

1. Do farbowania włosów na olej najlepszy jest naturalny olejek kokosowy.
2. Olejek powinien być nałożony na całe włosy na minimum 2-3 godziny przed koloryzacją.
3. Ilość oleju powinna być niewielka – zbyt dużo może osłabiać efekt farbowania.
4. Przed farbowaniem nie należy zmywać resztek oleju, które się nie wchłonęły.
5. Farbowanie włosów na olej nie jest odpowiednie przy rozjaśnianiu i dla jasnych włosów!

sobota, 20 stycznia 2018

Recenzja - The Saem nawilżający krem pod oczy w sztyfcie

Recenzja - The Saem nawilżający krem pod oczy w sztyfcie
Forma sztyftu na dobre opanowała świat kosmetyczny. Można znaleźć kremy z filtrem SPF w sztyfcie, podkłady, kosmetyki do konturowania twarzy, czy kremy pod oczy. Ten ostatni nabyłam z czystej ciekawości. Poza tym opakowanie The Saem Iceland hydrating eye stick jest po prostu śliczne.



Opis producenta:

Ta linii kosmetyków zapewnia bogate nawilżenie skórze dzięki czystej wodzie mineralnej z Islandii. Hydrating Eye Stick działa też rozjaśniająco, przeciw starzeniowo, nawilżająco i odświeżająco. Pielęgnuje skórę dookoła oczu dzięki składnikom zawartym w mineralnej wodzie z Islandii.

Skład:



Moja opinia:

Sama forma produktu mi się podoba. Wysuwany sztyft jest bardzo praktyczny. Mało higieniczny jednak. Konsystencja jest zbita, ale pod okiem smaruje się jak masełko. Pozostawia cienką warstwę mokrego produktu, który wchłania się błyskawicznie. Zapach ma bardzo ładny, ale nie jestem w stanie go porównać do czegoś powszechnie występującego.

Niestety zamiast nawilżać wysusza. Nakładany solo pod oko, nakładany na inny krem... wyciąga nawilżenie. Nie dodaje go, a dosłownie wyciąga. Po 1-2 godzinach czuć suchość pod okiem. Muszę tutaj dodać, że nie podrażnił mi spojówek, ani skóry, ale po prostu nie działa. A w zasadzie działa odwrotnie do obietnic producenta.

Bardzo lubię firmę The Saem i mają inne świetne produkty np. maseczki w płatach. Nie wiem co mi akurat "nie działa" w składzie tego produktu, ponieważ moja skóra pod oczami nie jest wybitnie wymagająca. Ale tak to już jest nie ma kosmetyku, który by idealnie działa tak samo u wszystkich.

Cena - dostępność: 7 g produktu kupimy za ok. 7$ na ebay.com

sobota, 13 stycznia 2018

Recenzja - maseczka na noc Bioaqua Kiwi fruit

Recenzja - maseczka na noc Bioaqua Kiwi fruit
Maseczki nakładane na noc, tzw. sleeping mask czy sleeping pack, są bardzo popularne. Jednak większość dostępnych tego typu produktów jest marek koreańskich czy chińskich. Maseczkę Bioaqua Kiwi fruit snail tender skin sleep mask kupiłam na Aliexpress za około 4$, bo ktoś polecał na fejsbukowej grupie. Tak wiem, że w kosmetykach z Ali może być wszystko i nic, ale osobiście się ich nie boję. Ta maseczka ma całkiem ciekawy skład i mam nadzieję, że faktycznie jest prawdziwy :)


Obietnice producenta:

Dzięki wyciągowi z kiwi oraz ekstraktowi ze śluzu ślimaka maseczka ma nawilżać i nawadniać, zapewnić gładkość skóry, uzupełnić niedobory wody oraz sprawić, że cera będzie zadbana, a wszystkie składniki zadziałają delikatnie.

Skład:

Moja opinia:

Po pierwsze muszę zaznaczyć, że mam cerę mieszaną: tłusta strefa T, suche policzki. Nie mam tendencji do podrażnień czy alergii na żaden z wymienionych tutaj składników, więc nie odnotowałam u siebie żadnych zmian skórnych, podrażnień czy alergii. Po drugie każda cera jest inna, więc jeśli nie dowierzacie w skład, albo macie nieprzyjemne wspomnienia związane z którymś składnikiem lepiej zastanowić się dwa razy nad użyciem produktu lub zrobić próbę uczuleniową.


Maseczka zamknięta jest w plastikowym słoiczku z metalową nakrętką, a w środku jest jeszcze plastikowa zaślepka (jakkolwiek to się fachowo nazywa). Dzięki czemu produkt się nie rozlewa. Konsystencja jest żelowa z mikrokapsułkami, które szybko się rozcierają. Produkt ma ładny zapach, ale nie jest to kiwi. W każdym bądź razie nie śmierdzi, nie jest intensywny, ale jest raczej owocowy. Szybko się ulatnia.

Maseczkę nakładam na noc zamiast kremu. Zauważyłam, że im mniej się nałoży, tym mniej się lepi. Jeśli nałożymy maseczkę "na bogato" na pewno przykleimy twarz do poduszki ;)

Używam jej dość regularnie 2-3 razy w tygodniu. Rano widzę, że cera jest ładna, nawilżona i przyjemna w dotyku. Ale nie jest to efekt długotrwały niestety. Na szczęście nie zanotowałam, żeby mnie po niej wysypało, podrażniło itd. Nawet nakładając ją w okolicach oczu nie odnotowałam niczego złego.

Słoik 120 g starczy mi na pewno na bardzo długo, bo wystarczy ilość wielkości ziarna fasoli, aby nałożyć maseczkę na całą twarz.



sobota, 6 stycznia 2018

Recenzja - Etude House Real Art. Cleansing Oil

Recenzja - Etude House Real Art. Cleansing Oil
Uwielbiam wszelkiego rodzaju olejki do mycia twarzy. Te azjatyckie są bezproblemowe. Nakłada się porcję olejku, masuje, zmywa ciepłą wodą i już! Niestety te dostępne w naszych sklepach nie raz przyprawiały mnie o problemy z ich zmyciem, tłustą warstwę na twarzy czy wysyp nieprzyjaciół, bo zapchałam sobie pory. Dlatego teraz używam tylko i wyłączenie tych od koreańskich marek.


Opis producenta:
Olejek myjący o działaniu nawilżającym. Nawilża i głęboko oczyszcza.

Moja opinia:
Jak widać na zdjęciach mam ten olejek w formie miniaturek. Zużycie pokazane na tym zdjęciu odpowiada ok. 10 użyciom – zmywaniom makijażu tak właściwie. Jest bardzo wydajny! Wystarczy duża kropla rozprowadzona po twarzy, także po oczach i zmywa wszystko. Olejek ma żółtą barwę, typową dla olejku konsystencję oraz przyjemny, owocowo-roślinny zapach.


Używałam go do zmywania swojego standardowego makijażu, czyli: koreański BB, puder bananowy, bronzer, tusz do rzęs, pomadka, czasem eyeliner. Wszystko schodzi po jednym myciu. Olejek w kontakcie z wodą zmienia się w mleczną ciecz. Schodzi z twarzy bez problemu, ale jeśli zmywacie oczy to przez sekundę możecie mieć ten typowy problem z widzeniem czysto, bo olejek osadza się na rzęsach. Po umyciu twarz jest czysta, miękka, nawilżona i po prostu przyjemna w dotyku. Jest to zdecydowanie jeden z 2 moich ulubionych olejków do mycia twarzy i na pewno kupię pełnowymiarową wersję.

Cena miniaturki: 3,99 $
Cena pełnowymiarowej wersji 185 ml: ok. 14$


Copyright © 2016 N. o kosmetykach , Blogger