wtorek, 29 września 2015

Spotkajmy się na MEET BEAUTY!

Spotkajmy się na MEET BEAUTY!


Bardzo się cieszę, że wezmę udział w Meet Beauty. Mam nadzieje, że uda mi się spotkać z blogerkami i blogerami, których radosną twórczość czytam regularnie ;)

Jeszcze nie wiem na jakie warsztaty chciałabym się zapisać, ale na pewno będę obecna :)

sobota, 12 września 2015

Wielkie porównanie samoopalaczy - Avon, Bielenda, Lirene, Soraya

Wielkie porównanie samoopalaczy - Avon, Bielenda, Lirene, Soraya
Cóż jak widzicie w tym roku nieco udało mi się opalić słońcem, ale wcześniej (gdzieś tak od stycznia) używałam namiętnie samoopalacza na nogi, ręce i dekolt. Żeby móc sobie pracować w krótkim rękawku wśród ludzi i nie wyglądać jaka ściana obok mojego biurka (tak jest biała). Teraz znowu wróciłam do nacierania się "słońcem z tubki".




Stawkę zaczyna A jak AVON - całkiem mile byłam zaskoczona tym produktem. Kupiłam go jakoś w marcu, bo nie byłam zbyt zadowolona ani z Bielendy, ani z Lirene. Ogromnym plusem jest miękka tubka, z której można dozować tyle produktu, ile chcemy. Kolejny plus za zapach - zero smrodu spalonej skóry czy chemicznego opalacza. Działanie? Świetne! Konsystencja jest balsamowa. Trzeba poczekać chwilę aż się wchłonie, a mimo to pozostawia lekką warstewkę, ale to nie przeszkadza. Zero smug, nie trzeba wcześniej nawilżać specjalnie skóry, no i przede wszystkim nadaje delikatny brązowy odcień skórze. Nie jest to ciemny kolor (nawet przy nakładaniu 2 razy dziennie przez kilka dni), ale widać że skóra jest muśnięta słońcem. Natomiast minusem jest to, że ten kolor praktycznie po 1-2 umyciach się zmywa. Wystarczy naprawdę wejść pod prysznic i po opaleniźnie. Ale i tak jest to jeden z moich ulubionych produktów. Ale nie wszystkim mogą pasować te drobne iskierki złota. To nie brokat! Ale skóra dostaje gratis błysku. Nie uczulił mnie, nie wysuszył skóry i nie zostawił nieestetycznych plam na ciele. Nawet bym powiedziała, że nawilża. Nie brudzi też ciemnych ubrań.

B jak Bielenda - tutaj mamy do czynienia z mgiełką samoopalającą. Największy minus to trudność w obsłudze! Serio. Najpierw trzeba nanieść sporo balsamu nawilżającego czy masła, a dopiero potem szybko prysnąć mgiełką i rękami ją jeszcze rozprowadzić. Ugh... jak zrobi się to na "zbyt suchej" skórze lub za wolno zostaną nam plamy. Zawsze mnie irytuje to, że mam plamy brązu między palcami. Choćbym nie wiem jak szybko myła ręce po aplikacji ( i czym) to i tak mi się to zdarza. Ale ogromnym plusem jest trwałość opalenizny. 4-5 dni mamy kolor. Nawet przy codziennym myciu gąbkami, żelami z "peelingiem" czy silnie oczyszczającymi żelami z SLS w składzie. A kolor? Średni brąz w porywach. Zależy od tego ile razy go nałożymy, bo z dnia na dzień daje coraz ciemniejszy kolor.  Zapach... niby egzotyczny, a po jakimś czasie drażniący. Nie raz przebija zapach "samoopalacza". Polecam osobom doświadczonym lub upartym, bo naprawdę daje świetne efekty jak się go ujarzmi. No i jest wydajny!

L jak Lirene - ten balsam brązujący doczekał się już u mnie recenzji,  ale powtórzę jeszcze raz... mizerne efekty i okropny zapach. Jedyny plus to wydajność.

S jak Soraya - to najnowszy nabytek w mojej kolekcji. Sprawdza się genialnie jako przyspieszacz opalania, ale jako samoopalacz daje naprawdę mizerne efekty. Można powiedzieć o lekkiej poświacie brązu po jego użyciu, ale nawet regularne używanie nie zapewni nam efektu opalonej skóry.

Podsumowując jeśli zależy wam na długotrwałym efekcie polecam mgiełkę od Bielendy. Jeśli na krótkotrwałym i bezproblemowym - balsam od Avon.

niedziela, 6 września 2015

Recenzja - Byly depil TEENS krem do depilacji

Recenzja - Byly depil TEENS krem do depilacji
Paczke kosmetyków Byly Depil wygrałam w konkursie marki prowadzonym z blogiem Siouxie.pl. Jak tylko przyszła wzięłam się za testy. Ale od razu zaznaczam, że w testach wzięły udział nogi, które były raz wydepilowane, z wątlejszymi, odrośniętymi włoskami, które w momencie depilacji jeszcze nie wyszły na wierzch, więc można powiedzieć, że była to akcja na 1/2 włosków, a nie normalnie owłosionych nogach (jakkolwiek to brzmi LOL).

Przedstawiam wam Byly Depil TEENS malinowy krem do depilacji


Opis producenta:

BYLY Teens malinowy krem do ciała. Słodki, malinowy zapach to zaprzeczenie wszystkich poprzednich doświadczeń towarzyszących chemicznej depilacji. Wreszcie depilacja jest całkowicie bezbolesna i przyjemna pod każdym względem, a przy tym pozostawia skórę miękką i idealnie gładką. Idealny nawet do depilacji wrażliwych partii ciała, jak okolice bikini lub pod pachami. Naturalny wyciąg z malin dodatkowo odżywia skórę i nadaje jej piękny, delikatny zapach.

Cena ok. 13 złotych/ 100 ml



Tyle zostało mi po nałożeniu kremu na całe łydki i pod pachami.


Moja opinia:

Po pierwsze zapach... ja nie wiem gdzie tu ktokolwiek czuł maliny. Ja czuję tylko zapach kremu do depilacji. Na peany pochwalne zasługuje szpachelka (czy jak to się nazywa profesjonalnie). Jest świetnie wygięta i naprawdę fajnie się nią nakłada krem, a potem go zbiera.



Po drugie działanie i konsystencja. Konsystencja jest dobra. Nie spływa, nie lepi się, nie jest gumowa, jest ok. Działanie... na nogach chyba nieco przetrzymałam krem, w sensie na pewno było to więcej niż 8 minut, ale mniej niż sugerowane 15. Pod pachami wyszło mi ok. 9 minut. I teraz tak... rzadko używam kremów do depilacji, ale ten jest naprawdę dobry!!! Fakt zostało mi pod pachami 2-4 włoski, ale to pewnie przez moją nieuwagę. Nogi wyszły mi na gładko też z paroma włoskami. Nie pamiętam kiedy ostatnio po kremie miałam taki efekt. Chyba nigdy!!!

Jednak jak widać tubka 100 ml starczy na 2 razy łydki i pachy... dla mnie to mało wydajny produkt, albo ja z przyzwyczajenia nakładam zbyt grubą warstwę. Drugim razem spróbuję cieńszą. producent pisze, że można go używać kolejny raz dopiero po 72 h... cóż no i po tych 3 dniach już trzeba go użyć, bo włoski odrastają i już gładkich nóg nie mamy. Ale też nic nie napisali o efektach osłabiających odrastanie, więc działa jak ma działać.

Jak dla mnie minusy to: 8 minut trzymania (oszaleć idzie przy pachach) i brak obiecanego malinowego zapachu, a także wydajność. 13 złotych za 2 depilacje? Maszynka za 3 złote starczy nam na miesiąc... Ale i tak cena jak za tak dobry krem jest niezła. Znam droższe o 50 % gorszym działaniu.

Copyright © 2016 N. o kosmetykach , Blogger