
Wbrew pozorom nawet lubię ten balsam brązujący. Niestety mam go tak długo, że data przydatności mu się skończyła choć trochę zostało. Co roku latem wpadam w fazę "a opalę się". A tu nici... dalej jestem biała. Dlatego używam od czasu do czasu samoopalacza - zwłaszcza na nogi. Jednak ten ... cóż nie dość, że daje po nosie kawą to jeszcze samoopalaczem, a te dwa zapachy razem to istny smrodek!
Lirene obiecuje nam
Balsam brązujący Lirene Body Arabica to prawdziwy kawowy deser do codziennej pielęgnacji ciała. Stopniowo tworzy naturalną i delikatną opaleniznę, a specjalnie dobrane składniki zapewniają ucztę skórze. Bogata w olej z karotki i specjalny składnik samoopalający formuła, wzmacnia naturalny kolor skóry, nadając efekt naturalnej opalenizny. Specjalnie opracowany kompleks Slim, oparty na ekstrakcie z ziaren kawy arabskiej i ostrokrzewu paragwajskiego, wyszczupla i ujędrnia skórę, a zawarta witamina E dba o odpowiednie nawilżenie i kondycję skóry.
Moja opinia
Plusy
- brązuje bez smug
- można stopniować efekt opalenizny
- nie daje tandetnego pomarańczowego koloru
- balsam nawilża i ujędrnia!
- nie barwi ubrań (nie testowałam na białych!)
- szybko się wchłania, ale pozostawia lekki film
- cena i dostępność
Minusy
- zapach - czuć nawet po kilku godzinach
- efekt szybko się zmywa
- nie wyszczupla
Ogólnie nie jest to zły kosmetyk, ale poużywam go pare razy i odstawiam w kąt, bo nie mogę znieść tego zapachu. Także cóż... jak lubicie zapach samoopalacza i kawy to kupujcie. Jeśli tylko jeden z nich lub żaden to nie polecam.