Ta mała tubeczka skrywa w sobie całkiem ciekawy kosmetyk, na który zwróciłam uwagę przez zawartość wyciągu ze śluzu ślimaka winniczka. Chcecie przeczytać więcej o tym produkcie? Zapraszam do postu Testuję! Endocare Day Defence koloryzujący krem na dzień albo bezpośrednio na polską stronę dystrybutora tych kosmetyków http://endocareline.pl/pl/
Dzisiaj chciałam wam pokazać, że pierwsze wrażenie może być mylne. Popatrzcie na kolor: jest pomarańczowy! Na twarzy też.
A kilka minut później kolor stapia się z kolorem skóry i mamy:
Więc jak na początku przestraszyłam się pomarańczy tak potem bardzo spodobał mi się efekt!
Krem ten przeznaczony jest dla cery mieszanej, a nawet tłustej. Ale jeśli oczekujecie płaskiego matu to się zawiedziecie. Metodą prób i błędów wiem już, że krem muszę aplikować na czystą skórę bez kremu na dzień. Co prawda wtedy krem Endocare ma tępą konsystencję, ale tak zaaplikowany trzyma się kilka godzin bez świecenia. Bez świecenia, ale to nie znaczy, że mamy mat. Krem jest świetny, bo skóra po jego zastosowaniu ma jednolity kolor i jest promienna. Nie świeci się, ale ma delikatny błysk na policzkach, nosie (co akurat mnie drażni) i czole. Jednak osobiście wolę matową cerę, dlatego pudruję krem koloryzujący pudrem transparentnym. Nawet po tym nie mam płaskiego matu na twarzy, a raczej taki balans - promienną cerę, ale bez zbytniego błyszczenia się. W czasie dnia pracy robię jedną poprawkę - pudruję nos, aby się nie świecił. Niestety u mnie wszystkie podkłady, BB, pudry mniej więcej o 12-13 wymagają przypudrowania czy zmatowienia, więc nie jest to minus. Ot kwestia przyzwyczajenia.
Jedna rzecz mnie zdziwiła krem zbiera się pod noskami od okularów! Jednak trzeba się pilnować i po zdjęciu zapasowych oczu po prostu przetrzeć to miejsce palcami i po sprawie. Bardzo ważne jest, aby uważać na oczy! Kremu absolutnie nie polecam aplikować pod oczami... zapłakać się idzie. Jednak gdy ominiemy oczy 5 mm łukiem nic się nie dzieje. Kolejna zaleta to zmywanie... wystarczy żel do mycia twarzy, aby zmyć ten krem koloryzujący. I sprawdziłam SPF 30 - działa.
Co mogę powiedzieć o obietnicach producenta?
Chroni przed czynnikami zewnętrznymi takimi jak promienie słoneczne - TAK.
Zapewnia głębokie nawilżenie - NAWILŻA TAK, ale jest to normalne nawilżenie nic super extra.
Zmniejszenie porów - NIE ZAUWAŻYŁAM, ale ładnie je pokrywa i nie są widoczne.
Redukcja błyszczenia - NIE, a raczej jego uwypuklenie.
Wyrównanie kolorytu - TAK, ale trzeba nauczyć się dozować i nakładać ten krem.
Zmarszczki - JESZCZE NIE, niestety.
Jednak czekam na efekty nadal, ponieważ zwykle przychodzą one po co najmniej 6-8 tygodniach używania kosmetyków. A z doświadczenia wiem, że wyciąg ze ślimaka faktycznie u mnie działa.
p.s. zrobię post z kremem Day Defence na twarzy i makijażem dziennym, ale nie dzisiaj! :)
Nigdy o nim nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńA widzisz :)
UsuńTen wyciąg ze ślimaka mnie zainteresował, jeszcze nie miałam nic z takim składnikiem, a lubię takie dziwactwa ;)
OdpowiedzUsuńTo dziwactwo akurat jest skuteczne ;)
UsuńHmm. ja mam cerę tłustą więc może kiedyś wypróbuje!:)
OdpowiedzUsuńendrie-blog.blogspot.com
Spróbuj. Na każdej cerze kosmetyk zachowuje się inaczej, więc nawet jeśli mi się błyszczy nos zaraz po nałożeniu to u Ciebie może być po prostu ładny i zdrowy mat ;)
UsuńBędę o nim pamiętać :)
OdpowiedzUsuńWpisz na listę chciejstw ;)
UsuńWszystko pięknie, tylko jakoś nigdzie nie można go znaleźć :(
OdpowiedzUsuńFakt produkty jest póki co trudno dostać, ale zaraz sprawdzę, gdzie można i w jakiej cenie kupić kosmetyki Endocare.
Usuń