wtorek, 29 kwietnia 2014

Recenzja- Kolastyna Refresh żel do mycia twarzy

Recenzja- Kolastyna Refresh żel do mycia twarzy
Bardzo szybko wykańczam wszystkie żele i pianki do mycia, dlatego też i Kolastyna Refresh żel do mycia twarzy u mnie długo w łazience nie pomieszkała.


Opis producenta:
Zanieczyszcenia, stres, makijaż... Warunki środowiskowe oraz tryb życia osłabiają kondycję skóry, przyczyniające się do jej odwodnienia, utraty elastyczności i zdrowego kolorytu. Kolastyna stanowi dla Twojej skóry tarczę ochronną oraz niezawodne towarzystwo podczas codziennych zabiegów pielęgnacyjnych. Nasze technologicznie zaawansowane formuły wspomagają prawidłowe funkcjonowanie skóry każdego dnia. Unikalna kompozycja kolagenu, elastyny i glikogenu, w połączeniu z minerałami (magnez, miedź, cynk) usprawnia metabolizm i proces dotlenienia komórek skóry. Alpantha Complex optymalnie nawilża i wygładza, wspomaga proces odnowy naskórka. 

Moja opinia:
Po pierwsze żel się sprawdza. Zmywa makijaż (nawet azjatyckie BB!), ale też i skórę "po nocy" ładnie oczyści. Jednocześnie nie wysusza, ale też nie nawilża. Cera jest taka normalna po nim. Elastyczność... cóż ja mam skórę elastyczną samą z siebie. Jednak zauważyłam, że żel działa inaczej w zależności od stanu mojej cery. Jak była przesuszona to też ją przesuszał, jak była nawilżona to po myciu nadal była nawilżona. Jednocześnie dobrze zmywa sebum, ale nie oczyszcza porów. Ma bardzo ładny zapach. Wydajność no cóż... niecały miesiąc. Z tubki bardzo dobrze wyciska się żel, nawet jak się kończył. Ogólnie jest to dobry produkt.

sobota, 26 kwietnia 2014

Recenzja - Schwarzkopf Nectra Color czekoladowy brąz numer 468

Recenzja - Schwarzkopf Nectra Color czekoladowy brąz numer 468
W zeszłym miesiącu farbowałam włosy innym kolorem z tej serii i byłam bardzo zadowolona. Recenzja TUTAJ. Tym razem jednak nie wyszło najlepiej... a w sumie wyszło, ale na krótko!



Producent obiecuje:
Trwała koloryzacja, zawierająca nektar kwiatowy i olejek roślinny - bez amoniaku. Formuła o przyjemnym, kwiatowym zapachu z nektarem kwiatowym i olejkiem roślinnym, nie zawiera amoniaku, wygładza włókna włosów i nie spływa z nich podczas aplikacji. Dla rozświetlających kolor refleksów i intensywnego bogactwa koloru. Odżywka pielęgnująca połysk intensywnie odżywia włosy, nadając im jedwabista miękkość i głęboki blask. 

A takie powinny wyjść włosy:

i co ciekawe takie wyszły, oprócz odrostów, które były rudo-czerwone.

W opakowaniu dostajemy:
  • aplikator z emulsją rozwijającą
  • kolor
  • rękawiczki
  • odżywkę 22,5 ml!




Moja opinia:
Tym razem naprawdę zapowiadało się jeszcze lepiej. Konsystencja świetna, zapach subtelny i kwiatowy. Włosy po farbowaniu niezniszczone i normalne w dotyku. Ale już po pierwszym myciu farba zabarwiała wodę... z każdym kolejnym farba barwiła wodę na szaro. Obecnie po jakichś 2 tygodniach od farbowania mam tylko brązowo - rude włosy... zero czekoladowego brązu :/ A nie używałam żadnych mocno oczyszczających szamponów, zero olejków, zero szamponów rozjaśniających nic nie zmieniałam! Podsumowując nie jestem zadowolona z tego farbowania. Uważam, że skoro farba jest trwała to powinna spokojnie miesiąc wytrzymać, a  nie spłukać się po 2 tygodniach... niektóre szamponetki dłużej trzymają.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Recenzja - Isana olejek pod prysznic i do kąpieli

Recenzja - Isana olejek pod prysznic i do kąpieli
Uwielbiam! Po prostu jest to kosmetyk, do którego zawsze wrócę. Olejek-żel pod prysznic za 2,49 zł lub 2,99 zł (bez promocji) naprawdę może być genialny!


Opis producenta:
Żel pod prysznic zawierający perełki z olejkiem pielęgnującym skórę. Produkt przebadany dermatologicznie, o zrównoważonym pH, bez parabenów. Rozpieszcza ciało i duszę zapachem melona i gruszki.

Moja opinia:
Co tu dużo pisać. Mój ulubieniec. Ma piękny zapach, świetnie się pieni, nie wysusza skóry, zmiękcza wodę ... i ogólnie mi bardzo pasuje. Zwłaszcza, że za około 3 zł dostajemy 300 ml olejku, który jest wydajny, nawet jak leje się go prosto do wanny. Dzięki niemu moja skóra po kąpieli jest bardzo gładka i taka normalna w dotyku. Nie potrzebne mi już żadne masła do ciała. Na upartego zwykłe mleczko wystarcza, albo nawet nic. To jest naprawdę jeden z tych kosmetyków, które zużywam i kupuję ponownie.

środa, 23 kwietnia 2014

Recenzja - Sweet secret czekoladowe masło do ciała

Recenzja - Sweet secret czekoladowe masło do ciała
Już myślałam, że to masło wykończy mnie zanim ja wykończę je, ale na szczęście udało mi się przywyknąć do tego specyficznego zapachu i w ogóle do zapachu czekoladowych kosmetyków, bo do tej pory ich nie lubiłam. Dzisiaj będzie kilka słów o produkcie Sweet Secret czekoladowe masło do ciała.



Opis producenta:
Wyjątkowy kosmetyk do pielęgnacji ciała o gęstej, aksamitnej konsystencji i kuszącym zapachu został stworzony z myślą o tym, by rozpieszczać zmysły i ciało.  Powstał na bazie ciemnej czekolady i orzechów pistacji, dzięki czemu skutecznie pielęgnuje skórę, a do tego obłędnie pachnie, pozostawiając długotrwały, słodki zapach ciemnej czekolady z ekstrawagancką nutą orzechów pistacji. Regularne stosowanie czekoladowego masła do ciała daje uczucie wypielęgnowanej, jedwabiście gładkiej i pachnącej skóry. Bogata receptura doskonale nawilża i odżywia, opóźniając procesy starzenia się skóry, a także ujędrnia, wygładza i wyszczupla ciało, zapewniając dobry nastrój i uczucie komfortu.

Moja opinia:
Po pierwsze zaskoczyła mnie ilość ml - 225 ... ni to 200, ni 300. No nic. Generalnie masło jest w cholerę wydajne i chyba naprawdę mnie wykończy prędzej niż ja. Zapach... zapach mi początkowo strasznie przeszkadzał. Teraz wyczuwam tylko czekoladę, nauczyłam nos ignorować pistacje. Albo po prostu zapach wywietrzał? Nie wiem, bo mam to masło już bardzo długo. Konsystencja jest taka maślano-musowa. Niezbyt zbita, ale też nie lejąca. Bardzo dobrze się je nabiera i rozsmarowuje na skórze. Masło pozostawia warstewkę ochronną. Ale, że ja smaruję się "na noc" to właśnie przez noc mi się film zetrze i rano mam ... pięknie wygładzoną i nawilżoną skórę, która jest gładka i miękka w dotyku. Ogólnie masło spełnia swoje zadanie bardzo dobrze. Ale nie kupię go ponownie, bo zapach i mega wydajność mnie do grobu wpędzą ;D

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Recenzja - maseczka Pure Smile PU 005 różana

Recenzja - maseczka Pure Smile PU 005 różana
Japońskiego nie znam, a oznaczona jest wersją PU 05 i tej wersji opakowania w sieci w sprzedaży nie ma. Aczkolwiek zmieniona szata graficzna i numerek 005 to maseczka różana. W sumie na upartego to i różę na zdjęciu widać ;) Co by to nie było to i tak kwiatek. Poza tym jest to nasączana maseczka w postaci bawełnianego płatka, który nakłada się na twarz na 20 minut i co? I działa.


Opis producenta jest po japońsku... w tym języku znam kilka słów i to pisanych normalnymi literami.

Główne składniki to:
Witamina E, Kolagen, Kwas Hialuronowy.


Moja opinia:
Tak jak jej poprzedniczka jest to świetna maseczka, aby zrelaksować swoją skórę. Ma bardzo przyjemny zapach, płatek jest bardzo mocno nasączony, ale jakimś cudem nie ścieka, tylko niestety zimno się robi od trzymania zimnej maseczki na twarzy. Po 20 minutach moja skóra była wypoczęta, gładka, nawilżona i promienna. Jest to świetna maseczka przed wyjściem na jakieś wydarzenie lub imprezę. Możemy sobie pomalować paznokcie u nóg czy nałożyć maskę na włosy, a potem tę maseczkę i 20 minut odpoczywać. A potem cieszyć się suchymi paznokciami albo odżywionymi włosami i piękną cerą. Mam ochotę wypróbować też inne rodzaje :D

niedziela, 20 kwietnia 2014

Gdzie można kupić kosmetyki Endocare? Ja już wiem!

Gdzie można kupić kosmetyki Endocare? Ja już wiem!
Pod ostatnim postem z mini recenzją kremu koloryzującego Endocare Day Defence -klik klik pojawiło się pytanie: Gdzie można kupić kosmetyki Endocare?



Od przyszłego tygodnia będzie je można kupić w sklepie internetowym na stronie:


Jeśli nie możecie się doczekać otwarcia sklepu można też wysłać wiadomość na adres e-mail w zakładce KONTAKT:


Albo przy okazji wizyty w gabinecie medycyny estetycznej lub w gabinecie kosmetycznym zapytać lekarza o możliwość zakupu kosmetyku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

A teraz małe przypomnienie czego ja aktualnie używam:


Już niedługo makijaż + recenzja!

środa, 16 kwietnia 2014

Aktywator wzrostu włosów - Bania Agafii Specjalny Balsam

Aktywator wzrostu włosów - Bania Agafii Specjalny Balsam
Na wstępie już wam powiem, że balsam jest dość niewydajny. Starczył mi na bardzo krótko. Nawet nie wiedziałam kiedy się skończył, bo na dobre go nie zaczęłam używać. Hm ale ogólnie miałam go na włosach o ile dobrze pamiętam 4-5 razy. Nie więcej. Saszetka ma 100 ml, więc w sumie tak też by wychodziło z ilości mililitrów zużywanych na raz w saszetkowych maskach. W sensie saszetka ma 20 ml tak? I mi starcza na raz. Czyli coś co ma 100 ml powinno mi starczyć na 5 i na tyle starczyło.

Jednak Bania Agafii to fajna seria produktów miniaturek! A na ten produkt czyli Specjalny Balsam Aktywator wzrostu włosów pokusiłam się, bo moje włosy ostatnio zanotowały mały przyrost. 1 cm na miesiąc to bardzo mało dla mnie. Coś musiało się stać... w każdym razie po 2 tygodniach z Aktywatorem wzrostu mogę powiedzieć, że ruch jest! Przyrost zanotowałam w ciągu ostatniego miesiąca na 1,5 cm z czego 2 tygodnie używałam tego balsamu zamiast odżywki. Ale używałam też jako szamponu Białą kąpiel Agafii, więc te dwa produkty razem spowodowały, że moje włosy są dosłownie śliczne.


Opis ze sklepu internetowego:
Receptura balsamu - aktywatora jest oparta na specjalnie wyselekcjonowanych ziołach pielęgnujących włosy osłabione i zniszczone. Aktywne składniki naturalne mają korzystny wpływ na skórę głowy: chronią i odżywiają cebulki włosowe, wspomagają wzrost włosów. Balsam wygładza włosy, zmiękcza je i ułatwia rozczesywanie.    Syberyjska kosodrzewina bogata w aminokwasy i witaminę C, zachowuje młodość i grubości włosów.   Kurylska herbata sprawia, że włosy stają się miękkie i podatne na układanie.   Korzeń łopianu wzmacnia cebulki włosowe, zawiera białka, witaminy A, B, E i F   Olejek z dzikiego pieprzu wzmacnia mieszki włosowe  Organiczny ekstrakt z dziurawca zapobiega łamaniu się włosów.   Olejek z ałtajskiego rokitnika - to bogate źródło witamin, intensywnie odżywia skórę głowy.    Sposób użycia: Nałożyć balsam na umyte, jeszcze wilgotne włosy i skórę głowy. Pozostawić na włosach na 1-2 minut, następnie spłukać wodą.  

Skład: Aqua , Cetearyl Alcohol, Glycerin, Behentrimonium Chloride, Cetrymonium Chloride, Quaternium-87, Hydroxyethylcellulose, Cetrimonium Bromide, Pinus Pumila Leaf Extract, Organic Hypericum Perforatum Extract, Potentilla Supina Extract, Arctium Lappa Root Extract, Eleutherococcus Senticosus Root Extract, Rosmarinus Officinalis Oil, Hippophae Rhamnoides Fruit Oil, Benzyl Alcohol, Sorbic Acid, Benzoic Acid, Citric Acid, Parfum.


Moja opinia:
Po pierwsze balsam działa, ale kolejnym razem kupię więcej niż jedną saszetkę, bo to dla moich włosów i sprawdzenia rzetelnie skutków za mało. Ponadto ma piękny zapach! Ja czuję koniczynę, chociaż jej w składzie nie ma. Balsam mimo, że nakładałam go też na skalp (bo niby jak inaczej by miał aktywować przyrost) nie obciążał i nie przetłuszczał włosów. Normalnie myłam włosy 3 razy w tygodniu. Były one sypkie, gładkie i świeże. Co do rozczesywania powiem tak: im dłużej trzymałam balsam, tym lepiej się rozczesywały. Balsam trzymałam od 5 do 20 minut. Efekty były lepsze przy dłuższym trzymaniu. Faktycznie włosy mi nie wypadały, były elastyczne, więc się nie kruszyły. I ogólnie naprawdę byłam zadowolona z ich wyglądu i stanu. Wyglądały zdrowo i miały ładny połysk. Na pewno jeszcze wrócę do tego balsamu.

Nie dajcie się nabrać na cenę! Balsam można znaleźć za 3,90 zł za 100 ml na skarbysyberii.pl, a nie po 5,90 czy nawet 6,90 zł w innych! (nie jest to reklama, po prostu dbam o wasze portfele) :D

wtorek, 15 kwietnia 2014

Wielkie porównanie antyperspirantów.

Wielkie porównanie antyperspirantów.
Naprawdę wielkie... powiem szczerze, że w garderobie na jeden z półek po prostu trzymam antyperspiranty. Te zużyte w głębi te jeszcze do zużycia na pierwszym froncie. Nawet nie wiem kiedy mi się zrobiła taka gromadka... Te wszystkie zostały już przeze mnie zużyte i w ostatnią sobotę powędrowały do śmietnika. Jednak dzięki mojemu zapominalstwu mam co porównywać ;)


Na zdjęciu można znaleźć:
  • Rexona Woman Longlasting Protection Sexy 48 h
  • Rexona 0% - 48 h
  • Garnier Minerals 24 h
  • Lady Speed Stick 24/7
  • Lady Speed Stick 24/7
  • Fa Mystic cośtam 48 h
  • Ziaja Bloker
  • Fa Natural power 48 h
Powiem tak nie ma co porównywać, bo każdy z nich działał u mnie max 2 tygodnie, potem pojawiały się kłopoty takie jak: mokre plamy, zapach neutralny, ale jednak, zero działania... i nawet Bloker nic nie robił ciekawego. Nie przypominam sobie, aby któryś zrobił na mnie dobre wrażenie i działała dłużej niż 2 tygodnie tak jak powinien.

Jeśli chodzi o zapach wygrane są tu oba FA miały najładniejszy. Rexona 0% zaczęła po 2-3 tygodniach dziwnie pachnieć, mimo że nie miała zapachu na początku.


sobota, 12 kwietnia 2014

Co potrafią 3 kosmetyki z serii Mizon Snail repair?

Co potrafią 3 kosmetyki z serii Mizon Snail repair?
Jak wszyscy wiemy niektóre kosmetyki solo w ogóle się nie sprawdzają, ale za to w komplecie z innymi z tej samej serii działają genialnie... w wypadku Mizona wszystko działa dobrze z osobna, ale razem jest to pielęgnacja na najwyższym poziomie! Wszystkie kosmetyki pochodzą z serii Snail Repair Multifunction Formula. W pełnym wymiarze miałam tylko żel, ale to już moja druga tubka ;) Niestety dwa pozostałe kosmetyki miałam tylko w próbkach, dlatego nie wiem jak by oddziaływały w dłuższym okresie czasu.


  • Od czego zaczynamy? W tym wypadku od kosmetyku o najwyższym stężeniu wyciągu ze śluzu ślimaka, czyli 92% w All In One Snail Repair Cream.


Od producenta:
Silnie regenerujący krem z wydzieliną ślimaka (stanowi on 92% składu kremu). Wydzielina ślimaka wykazuje właściwości odbudowujące i leczące dla prawie każdego typu problemu skórnego. Pomaga odzyskać młodzieńczy wygląd zmęczonej i starzejącej się skórze pobudzając komórki do regeneracji i odnowy. Dodatkowym składnikiem kremu jest adenozyna, która poprawia strukturę skóry - minimalizuje drobne linie oraz zmarszczki i wygładza skórę. Krem wykazuje również działanie rozjaśniające plamy pigmentacyjne - można go nakładać punktowo. Beta - glukan oraz ekstrakt z zielonej herbaty oczyszczają pory ze złogów sebum oraz zanieczyszczeń, które `rozpychają` pory skórne przez co tracą one elastyczność i są widoczne. Kosmetyk niweluje podrażnienia i łagodzi je; redukuje zaczerwienienia. Doskonale nawilża. Odpowiedni na dzień jak i na noc.


Ode mnie:
Następnym razem kupię ten krem zamiast żelu! Jest mega! Świetnie nawilża i pielęgnuje skórę. Cera jest po nim odświeżona i wygląda lepiej.

  • Kolejny kosmetyk, jaki nakładamy na twarz to Snail Repair Intensive Ampoule - 80%.


Od producenta:
80% zawartości tego kosmetyku stanowi śluz ślimaka, oprócz niego w skład ampułki wchodzą: witaminy, peptydowy kompleks wypełniający, kwas hialuronowy oraz czynnik wzrostu komórkowego EGF, który odpowiada za pobudzanie metabolizmu komórkowego do odnowy. To swoiste serum zawarte w ampułce z pipetką ma działanie odmładzające, przywraca jędrność i sprężystość skórze, dodatkowo chroniąc ją przed uszkodzeniami. Dodatkowo polecane dla osób z przebarwieniami, bliznami - rozjaśnia je. Skóra po jego użyciu jest wyraźnie zdrowsza, wygląda na młodszą i rozświetloną. 


Ode mnie:
Jest to serum o oleistej konsystencji, ale świetnie się wchłania. Skóra po nim naprawdę wygląda dobrze, jest nawilżona, promienna i zdrowsza. Ale nie kupię pełnego wymiaru. Zwyczajnie nie lubię serów.

  • Jako ostatni zostaje do nałożenia Snail Recovery Gel cream 74%
Od producenta:
Mizon Snail Recovery Gel Cream jak nazwa wskazuje jest silnie regenerującym kremo - żelem polecanym dla osób, które zmagają się z przebarwieniami, bliznami potrądzikowymi, niedoskonałościami. Warto po niego sięgnąć gdy Twoja skóra jest zmęczona, ziemista, utraciła elastyczność. Ten krem o konsystencji żelu ma w swoim składzie 74% ekstraktu ze śluzu ślimaka, adenozynę oraz kwas hialuronowy. Nie zawiera barwników, parabenów oraz substancji zapachowych. 



Ode mnie:
Lżejsza wersja kremu z tej serii. To moja druga tubka (a rzadko kupuję coś dwa razy!) więc musi być dobry. Pełna recenzja tutaj: http://swiat-panny-n.blogspot.com/2014/01/recenzja-mizon-snail-recovery-gel-cream.html

Podsumowując:
Kosmetyki z tej samej serii razem sprawiają, że nasza cera jest piękna i zadbana. A przynajmniej te. Na pewno następnym razem zamiast żelu kupię krem. Widziałam na ebay jeszcze drugą wersję kremu, ale będę trzymać się tej, sprawdzonej ;)


piątek, 11 kwietnia 2014

Recenzja - Tutti Frutti olejek do kąpieli brzoskwinia i mango

Recenzja - Tutti Frutti olejek do kąpieli brzoskwinia i mango
Uwielbiam olejki Tutti Frutti za zapach! Nienawidzę za cenę... ten udało mi się kupić w Biedronce na przecenie limitki kosmetycznej za jakieś 5,5 zł. Szał po prostu. Jakbym miała więcej wolnego miejsca w łazience kupiłabym ze dwa (ale zielone) na zapas, ale niestety nic mi się nie mieści na wannie i pralce... znacie ten ból co nie?


Co nam obiecuje producent?
Opalizujący olejek do kąpieli o  pełnym słońca, słodkim zapachu brzoskwini i tropikalnego mango.   OSZAŁAMIAJĄCA RADOŚĆ ŻYCIA! TAK PACHNIE SZCZĘŚCIE! Słoneczna brzoskwinia, uprawiana od ponad 4000 lat, uznawana jest w Japonii za znak długowieczności, młodości i szczęścia.  Jej słodki i uwodzicielski aromat połączony z kuszącym zapachem mango, indyjskim symbolem miłości, wypełni radością na cały dzień. Wyjątkowo lekka i aksamitna piana delikatnie otula, a opalizujące drobinki zmysłowo rozświetlają ciało. Dzięki zawartości olejku z kokosów nawilża skórę, pozostawiając ją delikatną i gładką, a ekstrakty z owoców noni zwiększają wydzielanie endorfin, pozwalając cieszyć się wspaniałym nastrojem i pełnią szczęścia. 

Moja opinia:
Wszystko ładnie pięknie tylko, że wysypało mi plecy...  i to małymi, drobnymi krostkami i dużymi gulami! Nie jestem jakimś szczególnym alergikiem... miałam już zielony olejek tej firmy i nic mi nie było, więc nie wiem może to wina tych opalizujących drobinek?

Z plusów: ładny zapach, utrzymujący się w wodzie całą kąpiel (nawet tą godzinną). Pieni się, ale piana szybko znika. Zmiękcza wodę i jest taka hmm gładka? Wiem, wiem to dziwne opisywać wodę. Nie barwi wody. Skóra po kąpieli jest gładka i nie wysuszona, taka normalna. Jest całkiem wydajny. Ogólnie za cenę 15 zł bym go nie kupiła, ale za 5,5 to owszem. Tylko inną wersję, bo nie chcę mieć zmasakrowanych pleców po raz kolejny.

środa, 9 kwietnia 2014

Recenzja - Kolastyna krem na dzień i na noc

Recenzja - Kolastyna krem na dzień i na noc
Tego kremu używałam razem z mamą, ponieważ mam mnóstwo kremów do twarzy pootwieranych i jakoś je trzeba wykończyć. Ten akurat był całkiem przyjemny w używaniu. Co zawiera to szklane opakowanie? Kolastyna Protect Beauty Moisture Krem na dzień i noc, cera normalna (czyli generalnie nie moja, bardziej mojej mamy).


Obietnice producenta:
Krem odświeżająco- nawilżający 24h 20+. Krem na dzień i noc. Chroni przed odwodnieniem, zapewnia świeżość i promienność. Cera normalna. Bez parabenów zawiera Collasten Complex, Lipomoist oraz filtry UV chroniące przed promieniami słonecznymi.


Moja opinia:
Krem jak krem. Szału nie robi, krzywdy nie robi ot tyle. Daje efekt nawilżenia i odświeżenia, bo nie pozostawia warstewki ochronnej, a cera jest gładka i lekko nawilżona. Jak na krem pod makijaż czy na dzień sprawdza się dobrze, ale jako krem na noc jest za słaby. Chyba, że ktoś ma cerę normalną i nie potrzebuje mocnego nawilżenia. Miał bardzo ładny zapach. Konsystencja była całkiem dobra niezbyt lekka, ale też nie przesadzona. Nie rolował się, nie robił filmów, ogólnie nie przeszkadzał. Jednak po 2-3 h moja strefa T zaczynała się świecić. Dlatego też nie polubiłam się na dłużej z tym kremem i dałam go do wykończenia mamie. Krzywdy nie zrobił, ale też moja mama nie uznała go za wart ponownego zakupu. Może nie jest to krem konkretnie w jej potrzeby, bo ma 3 razy +20 ale ciii :D ale ma cerę normalną w przeciwieństwie do mojej mieszanej w kierunku tłustej. Na plus jest słoiczek, w którym mamy krem. Bardzo mi się spodobał!

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Recenzja - Timotei drogocenne olejki sz+o

Recenzja - Timotei drogocenne olejki sz+o
Korzystając z dość bogatej oferty promocyjnej Biedronki swego czasu przy okazji limitki kosmetycznej kupiłam Timotei Drogocenne olejki szampon i odżywkę. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że Timotei może mieć jednak świetne (nie tylko dobre) kosmetyki!


Co nam obiecuje producent?

SZAMPON - 0% parabenów. 0% barwników. Do włosów normalnych lub suchych. W delikatny sposób nawilża włosy. Bogata, upiększająca formuła z organicznym ekstraktem z jaśminu, drogocennym olejkiem arganowym oraz olejkiem migdałowym, która intensywnie nawilży nawet suche włosy aby uszlachetnić ich piękno. Napełnia włosy żywym blaskiem i nadaje subtelny zapach. Pomaga uzyskać jedwabiste w dotyku i lśniące włosy każdego dnia.

ODŻYWKA - 0% parabenów. 0% barwników. Do włosów normalnych lub suchych. W delikatny sposób nawilża włosy. Bogata, upiększająca formuła z organicznym ekstraktem z jaśminu, drogocennym olejkiem arganowym oraz olejkiem migdałowym, która intensywnie nawilży nawet suche włosy aby uszlachetnić ich piękno. Delikatnie rozplątuje Twoje włosy, napełnia je żywym blaskiem i nadaje subtelny zapach. Pomaga uzyskać jedwabiste w dotyku i lśniące włosy każdego dnia.

Moja opinia:
Jak dla mnie obietnice producenta wyglądają tak samo w wypadku odżywki i szamponu... ale co tam może to wcale nie są dwa różne produkty tylko jeden w dwóch opakowaniach z dwoma rożnymi nazwami? (żart)
Moje włosy polubiły ten pakiet. Szampon zmywa nawet olejki - 2 krotne mycie. Ogólnie pieni się świetnie, jest bardzo wydajny i ładnie pachnie. Odżywka jest mniej wydajna, dlatego mając połowę szamponu praktycznie odżywki w butelce już nie ma. Ale to mi się często zdarza. Szampon i odżywka dobrze pielęgnują powierzchnię włosa. Nabłyszczają, ułatwiają rozczesywanie i pozostawiają włosy gładkie. Do tego nie obciążają. Spokojnie mogę po tym pakiecie myć włosy co 2-3 dni (jeśli w dniu 2 podepnę lub umyję samą grzywkę). Jednak nie zauważyłam żadnego nawilżenia, wysuszenia na szczęście też nie. Włosy faktycznie są przyjemne w dotyku. Jednak poprawy ich stanu nie ma. Zauważyłam też, że po umyciu czymś innym (dobrze oczyszczającym) włosy są nadal zniszczone, więc niestety i ten komplet działa tylko powierzchniowo. 


niedziela, 6 kwietnia 2014

Mini recenzja - Endocare Day Defence koloryzujący krem na dzień

Mini recenzja - Endocare Day Defence koloryzujący krem na dzień
Ta mała tubeczka skrywa w sobie całkiem ciekawy kosmetyk, na który zwróciłam uwagę przez zawartość wyciągu ze śluzu ślimaka winniczka. Chcecie przeczytać więcej o tym produkcie? Zapraszam do postu Testuję! Endocare Day Defence koloryzujący krem na dzień albo bezpośrednio na polską stronę dystrybutora tych kosmetyków http://endocareline.pl/pl/


Dzisiaj chciałam wam pokazać, że pierwsze wrażenie może być mylne. Popatrzcie na kolor: jest pomarańczowy! Na twarzy też.



A kilka minut później kolor stapia się z kolorem skóry i mamy:


Więc jak na początku przestraszyłam się pomarańczy tak potem bardzo spodobał mi się efekt!

Krem ten przeznaczony jest dla cery mieszanej, a nawet tłustej. Ale jeśli oczekujecie płaskiego matu to się zawiedziecie. Metodą prób i błędów wiem już, że krem muszę aplikować na czystą skórę bez kremu na dzień. Co prawda wtedy krem Endocare ma tępą konsystencję, ale tak zaaplikowany trzyma się kilka godzin bez świecenia. Bez świecenia, ale to nie znaczy, że mamy mat. Krem jest świetny, bo skóra po jego zastosowaniu ma jednolity kolor i jest promienna. Nie świeci się, ale ma delikatny błysk na policzkach, nosie (co akurat mnie drażni) i czole. Jednak osobiście wolę matową cerę, dlatego pudruję krem koloryzujący pudrem transparentnym. Nawet po tym nie mam płaskiego matu na twarzy, a raczej taki balans - promienną cerę, ale bez zbytniego błyszczenia się. W czasie dnia pracy robię jedną poprawkę - pudruję nos, aby się nie świecił. Niestety u mnie wszystkie podkłady, BB, pudry mniej więcej o 12-13 wymagają przypudrowania czy zmatowienia, więc nie jest to minus. Ot kwestia przyzwyczajenia. 

Jedna rzecz mnie zdziwiła krem zbiera się pod noskami od okularów! Jednak trzeba się pilnować i po zdjęciu zapasowych oczu po prostu przetrzeć to miejsce palcami i po sprawie. Bardzo ważne jest, aby uważać na oczy! Kremu absolutnie nie polecam aplikować pod oczami... zapłakać się idzie. Jednak gdy ominiemy oczy 5 mm łukiem nic się nie dzieje. Kolejna zaleta to zmywanie... wystarczy żel do mycia twarzy, aby zmyć ten krem koloryzujący. I sprawdziłam SPF 30 - działa. 

Co mogę powiedzieć o obietnicach producenta?
Chroni przed czynnikami zewnętrznymi takimi jak promienie słoneczne - TAK.
Zapewnia głębokie nawilżenie - NAWILŻA TAK, ale jest to normalne nawilżenie nic super extra.
Zmniejszenie porów - NIE ZAUWAŻYŁAM, ale ładnie je pokrywa i nie są widoczne.
Redukcja błyszczenia - NIE, a raczej jego uwypuklenie.
Wyrównanie kolorytu - TAK, ale trzeba nauczyć się dozować i nakładać ten krem.
Zmarszczki - JESZCZE NIE, niestety.

Jednak czekam na efekty nadal, ponieważ zwykle przychodzą one po co najmniej 6-8 tygodniach używania kosmetyków. A z doświadczenia wiem, że wyciąg ze ślimaka faktycznie u mnie działa.

p.s. zrobię post z kremem Day Defence na twarzy i makijażem dziennym, ale nie dzisiaj! :)


sobota, 5 kwietnia 2014

Recenzja- Kolasytna BodySlim termoaktywne serum wyszczuplająco-antycellulitowe

Recenzja- Kolasytna BodySlim termoaktywne serum wyszczuplająco-antycellulitowe
Cóż nie wierzę, że dzięki smarowaniu się kosmetykiem możemy schudnąć, ale dzisiaj mamy tyle różnych metod na stosowanie kosmetyków, że cellulitu naprawdę można się pozbyć! Tak, tak to serum wyszczuplająceo-antycellulitowe naprawdę działa. Ale nie samo z siebie, i nie! Nie trzeba ćwiczyć. A i jeszcze jedno... nie wyszczupla, ale działa antycellulitowo jak się patrzy! Emm polski ma dziwne idiomy ;D


Co o serum mówi producent?

Wiele kobiet niezależnie od budowy swojego ciała zmaga się z problemem pomarańczowej skórki i trudnych do pozbycia się krągłości. Kolastyna stworzyła linię Body Slim, składającą się z preparatów wyszczuplających, redukujących cellulit oraz przywracających jędrność i sprężystość skórze na brzuchu i pośladkach. Termoaktywne serum wyszczuplająco - antycellulitowe na brzuch i pośladki w widoczny sposób zwalcza cellulit dzięki kombinacji wyjątkowo skutecznych składników aktywnych. Efekt Rozgrzewający. 


Moja baaaaaaaardzo pozytywna opinia:
Jeden minus: nie wyszczupla sam z siebie. Ale same przecież wiemy, że schudnąć od tak się nie da. Efekt rozgrzewający to przyjemne ciepełko. Nie tak jak w wypadku innych preparatów, że uda/brzuch robią się gorące lub szczypią. Nie. Tu ciepełko jest przyjemne i czuć je w całym ciele, nie tylko w partiach posmarowanych. Moje naczynka nie ucierpiały (ale i tak przerzucam się na chłodzące kolejnym razem). Ujędrnienie jest, ale mam jeszcze jędrną skórę, więc dużej różnicy nie widzę. Wygładzenie to kolejny plus. Skóra jest też elastyczna, ale jak się ma 24 lata to i tak się ma elastyczną skórę ;) Cellulit zwalcza potwierdzam! Nie używałam serum codziennie. Raczej poużywalam tydzień, zapomniałam, kolejne dwa tygodnie przerwy... ale efekt jest. Grudek pod skórą mniej. Jednak najlepszy efekt zapewniło mi domowe foliowanie z tym preparatem.

Co to za dziwna technika?
Posmarowałam uda i brzuch balsamem nawilżającym, na to serum Kolastyny i owinęłam się szczelnie, ale nie ciasno folią. Legginsy, przyległa koszulka i pod kocyk na 40 minut. Potem odwijałam folię, szybki prysznic i ... uda twarde jak skała. A w sumie jak po tygodniu intensywnych ćwiczeń np. z Jillian Michaels! Skóra gładka, grudek cellulitu pod skórą o wiele mniej! Takie zabiegi zrobiłam tylko dwa. Serum rozgrzewa co pod folią czuć jeszcze mocniej, a ja niestety mam już jedno pęknięte naczynko na udzie i nie chciałam ryzykować kolejnych. Ale dwa zabiegi wystarczyły, aby pozbyć się połowy grudek tworzących cellulit.

Generalnie: polecam do foliowania i do wygładzenia ud/brzucha.

p.s. Mówi się, że nie powinno się robić foliowania (body wrapping) w domu tylko pod okiem specjalisty, dlatego nie namawiam, a przestrzegam! To nie jest zabieg dla wszystkich. Poczytajcie czy nie ma jakichś przeciwwskazań zanim do niego przystąpicie w domu.


piątek, 4 kwietnia 2014

Recenzja - Green Pharmacy olejek łopianowy z chilli

Recenzja - Green Pharmacy olejek łopianowy z chilli
Olejować włosy zaczęłam w sumie w zeszłym roku, ale jakoś mi nie szło. A właściwie nie zauważyłam różnicy we włosach. Do tej pory jej nie widzę.


Tym razem kupiłam Olejek łopianowy z czerwoną papryczką Green Pharmacy.

Co mówi producent?
Naturalny olejek łopianowy w połączeniu z naturalnym ekstraktem czerwonej papryki tworzą skuteczny preparat o sprawdzonym wzmacniającym i pobudzającym działaniu na włosy. Dzięki regularnemu stosowaniu olejek wyraźnie wzmacnia osłabione włosy i stymuluje ich wzrost. Czerwona papryka pobudza mikro-cyrkulacje krwi co ułatwia przenikanie dobroczynnych składników oleju łopianowego w głąb cebulek włosowych. Włosy stają się gęstsze, mocniejsze, lśniące i pełne życia. Odpowiedni pielęgnowane dobrze się rozczesują i lepiej układają. 


Moja opinia:
Moje włosy zdecydowanie są anty olejki. Ani wzmocnione, ani pobudzone do wzrostu. No dobra plusy są też lśniące i lepiej rozczesujące się. Ot tyle. Ale co się namęczyłam nam zmywaniem olejów i ile razy musiałam myć, suszyć i myć ponownie to nie chcecie wiedzieć. Strasznie wydajna ta mała butelka! I niestety mam jeszcze jeden olejek GP do zużycia eh.

Podsumowując olejek łopianowy nie służy moim włosom.

czwartek, 3 kwietnia 2014

Recenzja - Alverde masło do włosów z awokado i masłem Shea

Recenzja - Alverde masło do włosów z awokado i masłem Shea
Pewnego razu jak byłam w Słowenii wpadłam do DM na zakupy. No i kupiłam pare rzeczy. W tym to masło do włosów, tak tak to jest masło do włosów! Alverde znana już nawet u nas marka produkuje kosmetyki naturalne, które są dość tanie. Za masło dałam około 3 euro, więc woohooo! Pełna nazwa produktu to: Alverede masło do włosów awokado masło Shea.



Opis producenta:
Formuła z masłem shea, masłem kakaowym i olejem z awokado regeneruje zniszczone włosy. Nawilża i nadaje włosom naturalny połysk. Ujarzmia niesforne włosy.

Moja opinia:
Cóż na maśle mam instrukcję użycia po niemiecku (już zaczynam czytać ehe) i po słoweńsku (ok to rozumiem!). I jest na nim napisane, aby używać przed myciem włosów oraz po myciu niewielką ilość nanieść na włosy. Ja używam na te dwa sposoby, plus trzeci mój: czyli po umyciu na 20-40 minut jak normalną maskę i ten najlepiej u mnie się sprawdził. Włosy były miękkie, ale nie rozmiękczone, wygładzone, ale nie śliskie, gęste i mocne, ale bez push upu. Były też dobrze dociążone, ale nie obciążone mimo, że masło nakładałam też na skalp. No i zapach! Mniam naprawdę bardzo ładnie pachnie. Ni to krem, ni to awokado. Jak będę miała okazję kupię sobie cały komplet do włosów z tej serii.

Zapomniałam napisać o konsystencji. Jest zbita, twarda, ale w połączeniu z mokrymi włosami robi się "mleko" i masło wnika we włosy, a nawet w połączeniu z wodą ścieka z włosów. Dlatego też jego wydajność jest średnia.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Dwa zużycia jeden zakup - podsumowanie marca

Dwa zużycia jeden zakup - podsumowanie marca
No i drugi miesiąc akcji za mną. Zużycia poszły mi świetnie! Dawno mi tyle kosmetyków nie wyszło. Gorzej, że zrobiłam też całkiem porządne zakupy, więc wygląda to tak.


akcja zapoczątkowana przez lakierowo.blogspot.com


Moje zużycia z marca, które zamieniłam na zakupy jeszcze w marcu:
Decubal Hand Cream
Odżywka Timotei regeneracja
Tusz do rzęs Miss Sporty
Pasta do zębów Colgate Total
Peral Drops Young Smile pasta
BB Skin Food Peach Green Tea
Szampon Barwa tatarakowo-chmielowy
Farba do Włosów Nectra Color

Zakupy zrobiłam 13.03.2014 i 18.03.2014

Zużycia do zamiany na zakupy w kolejnym miesiącu:
Pomadka Carmex Cherry
Decubal Anti-Ichti gel
Decubal Intense Cream

czyli mogę kupić jeszcze 1,5 produktu. Hell Yeah :D

Co kupiłam? Korzystając z tego, że lutowych zużyć nie ruszyłam. W sensie nie zamieniłam ich na zakupy od razu miałam zapas, no i w marcu też mi nieźle szło, więc mogłam po szaleć i kupiłam to wszystko:


Tak, tak zastanawiajcie się co to jest :D

Recenzja - Szampon Barwa tatarakowo-chmielowy

Recenzja - Szampon Barwa tatarakowo-chmielowy
Uwielbiam szampony tej marki. Zawsze do nich wracam po jakimś czasie, a jak już robię zakupy to od razu biorę wszystkie rodzaje. Niestety jeszcze nie dane mi było przetestować żurawinowego, bo nigdzie go nie ma. Z resztą szampony Barwa dostępne są u mnie tylko w Tesco, więc co tu dużo mówić. Żenada. Ale do rzeczy. Szampon Barwa tatarakowo-chmielowy sam się nie opisze.


Opis producenta:
Ziołowy szampon przeznaczony do mycia włosów łamliwych i zniszczonych. Zawiera wyciągi z chmielu i tataraku, które mają wzmacniać włosy i zapobiegać ich łamaniu. Szampon ma postać przezroczystego płynu, w kolorze bursztynowym, pachnie ziołowo.

Moja opinia:
Co tu dużo mówić. Lubię te szampony, bo dobrze oczyszczają włosy, nie plączą ich i nadają im ładny połysk. Nie zauważyłam, aby włosy mi się łamały mniej, ale na pewno redukuje ich zniszczenia powierzchniowe, choćby dzięki temu, że nie mam problemu z ich rozczesaniem po tym szamponie, a to oznacza mniej kołtunów i ciągnięcia. Włosy wzmocnione? Nie zauważyłam poprawy kondycji włosów, ale na pewno nie stały się bardziej zniszczone. Ogólnie jest to dobry szampon, do którego nie raz jeszcze wrócę. A i olejki. Olejki trzeba zmywać 2 razy inaczej jest katastrofa. Ale to chyba z większością szamponów i olejków tak jest ;)
Copyright © 2016 N. o kosmetykach , Blogger