poniedziałek, 31 marca 2014

Moje MUST HAVE

Moje MUST HAVE
Wszyscy publikują zestawy rzeczy, które chcą kupić w tym roku. A kysz ode mnie... mam wszystko czego mi potrzeba. Jak coś mi się podoba to to kupuję. Nie muszę zbierać pieniędzy latami, bo nie gustuję w drogich rzeczach. Najdroższa rzecz jaką mam to mój samochód. Będę chciała inny to sobie kupię nie widzę problemu.

Bardziej jednak niż jakiekolwiek rzeczy materialne cenię sobie wspomnienia, podróże i spełnianie marzeń. Dlatego mój MUST HAVE na ten rok to:


Wszem i wobec wszystkim wiadomo być powinno, że jestem Echelonem i jestem z tego dumna. No może poza zachowaniem PE na obczyźnie, gdzie pare razy najadłam się wstydu za wszystkich obecnych na koncercie Polaków... w sumie to Polki (sorry not sorry). Tak jestem fanką Thirty Seconds To Mars, które większość zna tylko za sprawą Jared Leto, który w tym roku dostał Oscara za drugoplanową rolę w Dallas Buyers Club. Dlatego też moim Must Have jest taki złoty bilet, który umożliwiłby mi jeżdżenie na wszystkie koncerty :D

W tym roku byłam w Berlinie na 2 koncertach. W czerwcu jadę na koncerty do Rybnika i Pragi. W lipcu do Wiednia i Linz/Clam. Kto wie gdzie pojadę jesienią :D

Przeżycia koncertowe i ogólnie podróżnicze są dla mnie bardziej wartościowe niż torebka Chanel 2.55 za 15 tysięcy złotych. Szminka Mac za stówę? Nie dzięki. Przeżyję bez niej.

niedziela, 30 marca 2014

Recenzja - Dermo Minerały - cudowna maseczka oczyszczająca!

Recenzja - Dermo Minerały - cudowna maseczka oczyszczająca!
Strasznie żałuję, że gdy była dostępna w Biedronce to nie zrobiłam zapasu na cały rok... nie wiadomo kiedy znowu się pojawi. Co prawda producent ten sam co maseczek Dermaglin, ale Dermo minerały kosztowały 2,39 zł a Dermaglin ok 6 zł. Na szczęście udało mi się kupić aż 3 saszetki na zapas drugiej wersji z olejkiem jojoba i jedwabiem ;) Ale dzisiaj będzie o maseczce odżywczo oczyszczającej na zielonej glince kambryjskiej z rumiankiem i miętą.


Obietnice producenta: 
Maseczka z naturalnej zielonej glinki kambryjskiej jest przeznaczona dla skóry zanieczyszczonej wymagającej gruntownego oczyszczenia, regeneracji i odświeżenia. Zawiera cenne  minerały pochodzące z wiodącego składnika-zielonej glinki kambryjskiej, które dogłębnie odżywiają i nasycają skórę odpowiednią dawką energii. Maseczka wzbogacona została o ekstrakt z kwiatu rumianku o działaniu łagodzącym oraz o ekstrakt z mięty odświeżający i oczyszczający skórę.

Moja opinia:
Maseczka ma jeden minus - ściąga twarz nawet po jej zmyciu. Reszta? Same plusy! Oczyszcza, odświeża, pozostawia cerę gładką, ze zdrowym błyskiem i ogólnie poprawia wygląd i stan cery. Saszetka 20 ml starczyła mi na 4 maseczki, czyli prawie miesiąc używania i już od pierwszej aplikacji pozbyłam się niespodzianek, niektórych przebarwień... a te, które pozostały lub były świeże zaczęły powoli znikać. Naprawdę przez miesiąc nie wyskoczył mi żaden pryszcz czy to z zapchania porów czy to z z przed okresowej wariacji hormonalnej. Nic. Dodatkowo maseczka ma bardzo ładny miętowy zapach co znacznie uprzyjemnia trzymanie jej na twarzy. Mówiłam już, że to 100 % naturalna maseczka? Pierwsze miejsce w składzie glinka! Potem woda... rumianek, mięta i coś przeciwzbrylającego jak podejrzewam. Lista składników bardzo krótka. Dlatego jak gdziekolwiek znowu zobaczę tę maseczkę kupuje zapas na rok :D

POLECAM!



czwartek, 27 marca 2014

Testuję! Endocare Day Defence koloryzujący krem na dzień

Testuję! Endocare Day Defence koloryzujący krem na dzień
Zapewne większość z was nawet nie wie o istnieniu tej marki. Ja też dowiedziałam się niedawno i z przypadku. Bardzo aktywnie udzielam się na B czy innych blogach i nazwa wpadła mi w oko. Potem wpadła mi w oko informacja o wyciągu ze śluzu ślimaka. No i wpadłam po uszy. Z chęcią przetestowania oczywiście! I tadam mam taką okazję! Jest mi niezmiernie miło, że mogę na sobie odkrywać działanie tego produktu z moim ulubionym ostatnio składnikiem.



Logo pochodzi ze strony http://endocareline.pl/pl/


Co można powiedzieć o marce Endocare?

ENDOCARE to linia dermokosmetyków o właściwościach przeciwzmarszczkowych i regenerujących. Linia preparatów jest wynikiem wieloletnich badań w zakresie starzenia i regeneracji skóry prowadzonych przez IFC Group nad kompleksem SCA Biorepair. Kompleks SCA Biorepair jest czystą, biologicznie czynną, najskuteczniejszą i najsilniejszą substancją pochodzenia naturalnego (wyciąg ze śluzu Cryptomphalus Aspersa – winniczek ). Substancja ta gwarantuje najwyższy poziom regeneracji skóry oraz redukcję zmarszczek w różnym stopniu nasilenia. Śluz winniczka bogaty jest w proteiny, enzymy, proteoglikany, glikozaminoglikany i minerały wykazując niezwykłe właściwości naprawcze, antyoksydacyjne i regenerujące. W preparatach zastosowano wartość indeksu SCA 1% - 50%. Bogata gama produktów, o różnych indeksach SCA, jest dopasowana do indywidualnych potrzeb pacjenta.

Źrodło: http://endocarditis/pl/

Co aktualnie testuję?




W moje ręce trafił produkt, który chciałam. Czyli  Day Defence koloryzujący krem na dzień z SPF 30.

Lekki, nawilżająco – regenerujący krem koloryzujący na dzień z filtrem SPF30 dla skóry tłustej i mieszanej. Skutecznie chroni skórę przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych, zapewnia głębokie nawilżenie, zmniejszenie porów, redukcję błyszczenia i wyrównanie kolorytu skóry. Krem zawiera 2% innowacyjnego kompleksu SCA Biorepair. SCA to najskuteczniejsza i najsilniejsza substancja pochodzenia naturalnego (wyciąg ze śluzu ślimaka), gwarantująca najwyższy poziom regeneracji skóry oraz redukcję zmarszczek. Wysoki poziom nawilżenia zapewnia kwas hialuronowy oraz olejek arganowy bogaty w Witaminę E, karoteny, skwalen i kwasy tłuszczowe. Redukcję wydzielania sebum (-50%), redukcję ilości widocznych porów (-32%) oraz zmniejszenie błyszczenia skóry (-21%) gwarantuje kompleks EVERMATTM (ekstrakt z drzewa Enantia chlorantha oraz kwas oleanolowy).   

WSKAZANIA: Płytkie zmarszczki; niejednolita struktura; skóra z rozszerzonymi porami, skłonna do nadmiaru wydzielania sebum; skóra tłusta i mieszana.   

INNOWACJA: Bogata w składniki aktywne formuła o lekkiej, kremowej konsystencji: 2% kompleks SCA, substancje nawilżające, seboregulacja, SPF30.   

EFEKT: Wygładzona i nawilżona skóra (nietłusta, nieklejąca konsystencja). Skuteczny efekt pokrycia niedoskonałości skóry. Naturalny efekt jednolitego, naturalnego i świeżego kolorytu. Zmniejszona liczba porów, widoczna redukcja błyszczenia skóry.   

SPOSÓB UŻYCIA: Nakładać rano na oczyszczoną powierzchnię twarzy i szyi. 





Póki co miałam go na sobie jeden raz, zatem na recenzję przyjdzie wam trochę poczekać. Ale już znalazłam dwa plusy:

-kolor dopasowuje się do koloru cery
-nie zapchał mi porów (jakby miał to robić wyszło by mi od razu)

środa, 26 marca 2014

Carmex kontra Carmex

Carmex kontra Carmex
Mam mnóstwo mazideł do usta. W moich zbiorach znajdują się też dwa Carmexy. W sumie znajdowały się, bo wersja wiśniowa pare dni tremu wylądowała w koszu. Czy jestem zadowolona z tych słynnych pomadek, balsamów, mazideł do ust? Niezbyt. 


Dlaczego Carmex jest taki "super"?
Świetny balsam do ust używany przez większość gwiazd Hollywood. Każda szanujaca się modelka ma go w torebce. Zalecany jest wszystkim tym, których usta wystawione są na długotrwałe działanie czynników atmosferycznych (słońce, mróz czy wiatr). Po zastosowaniu balsamu usta stają się pełniejsze i bardziej jędrne, a przede wszystkim nawilżone i odżywione. Balsam leczy suche kąciki ust oraz niepowtarzalnie radzi sobie z opryszczką, nadaje również delikatny połysk i niesamowite uczucie świeżości i delikatnego chłodu. Ze względu na obecność kwasu salicylowego nie powinien być używany przez osoby uczulone na salicylany. 

Skład: Petrolatum, Lanloin, Cetyl esters, Theobroma oil, Beswax, Paraffin Wax, Camphor, Menthol, Salicyl Acid, Vanilia and fragarace.

Moja opinia:
Na mnie nie działa. Natłuszcza, ale wysusza usta. Paradoks co nie? Testowałam i w zimie, i w lecie, i o każdej porze roku. I to samo. Wersja w sztyfcie jest bardziej praktyczna. Z tubką miałam problem, ponieważ jak raz ją zakręciłam  tak już jej nie odkręciłam. Dlatego w końcu cherry wylądowała w koszu. Niestety u mnie nie radzi sobie z nawilżeniem i odżywieniem. Na suche skórki w kącikach też nie daje rady. O ale delikatny chłodek jest! Przy pierwszym użyciu lub jak po jakimś czasie jest używany. Nie wiem czy czasem nie jestem uczulona na kwas salicylowy, bo w innych kosmetykach zawarty powoduje u mnie podrażnienia... może dlatego te pomadki na mnie nie działają?

P.S. Ktoś wie jak zrobić próbę uczuleniową na kwas salicylowy?

poniedziałek, 24 marca 2014

Recenzja - Decubal clinic cream CUDO dla skóry!

Recenzja - Decubal clinic cream CUDO dla skóry!
Niestety właśnie ubolewam nad tym, że mamy nawrót zimy. Zdjęcia udało mi się zrobić w sobotę, kiedy była jeszcze piękna wiosenna pogoda... Ale ja chyba nie o tym miałam. Dzisiaj będzie pean zachwytów nad Decubal Clinic Cream odżywczy i nawilżający krem do skóry suchej i atopowej.


Opis producenta:
Krem nawilżający i odżywczy zawierający naturalne lipidy, przeznaczony do pielęgnacji skóry suchej i atopowej. Polecany do pielęgnacji skóry podrażnionej, z wysypką. Oryginalny krem Decubal opracowany przy współpracy dermatologów. Zawartość substancji tłuszczowych 38%. Zawiera w składzie min. glicerynę i lanolinę. Gliceryna - bezbarwna, przezroczysta, higroskopijna ciecz o konsystencji syropu. Naturalna gliceryna jest uzyskiwana przez zmydlanie tłuszczy roślinnych, głównie tłuszczu kokosowego. Gliceryna przemysłowa uzyskiwana jest z propylenu (gazowy węglowodan uzyskiwany z benzyny). Działanie nawilżające gliceryny związane jest z bardzo silnymi właściwościami higroskopijnymi. Gliceryna w naturalny sposób osłania skórę, przenikając do przestrzeni międzykomórkowych, gdzie wiąże ilość wody niezbędną do zachowania prawidłowego nawilżenia skóry. Ma doskonałe właściwości łagodzące, skutecznie nawilża przesuszoną skórę ze skłonnościami do pierzchnięcia nadmiernie wysuszoną. Wygładza, poprawia elastyczność, reguluje procesy prawidłowej odnowy naskórka. Działanie gliceryny jest długotrwałe. Penetruje do głębszych partii warstwy rogowej naskórka i pozostaje tam, regulując wilgotność przez około dobę. Obecność gliceryny wspomaga funkcjonowanie lipidów skórnych. W kosmetykach gliceryna wykorzystywana jest ponieważ zapobiega wysychaniu kosmetyku oraz nadaje gładkość emulsji. Obok dobrego smarowania i rozprowadzania na skórze, zapobiega także wałkowaniu się kosmetyku po jego aplikacji. Gliceryna łagodzi działanie wysuszające alkoholu etylowego. Wyroby zawierające zbyt dużo gliceryny dają uczucie lepkości. Związek ten jest także składnikiem mydeł. Rozpuszczalność: rozpuszczalna w wodzie , alkoholu i glikolu propylenowym; nierozpuszczalny w tłuszczach. Stężenie w kosmetykach: stężenia gliceryny, zapewniające odpowiednie nawilżenie 5-15%. Lanolin (lanolina) - wosk chroniący wełnę owiec przed zamoczeniem. Lanolina ma bardzo dobre własności pielęgnacyjne, ze względu na podobny skład do warstwy lipidowej skóry ludzkiej. Ponadto jest naturalnym emulgatorem. Przez wiele lat uważano lanolinę za silny alergen, jednak okazuje się, że czysta lanolina ma wyłącznie pozytywny wpływ na skórę, alergie wywoływane były znajdującymi się w niej resztkami pestycydów. Lanolina najczęściej używana jest jako składnik aktywny lub koemulgator, wysoka zawartość lanoliny prowadzi do klejenia się produktu końcowego. Lanolina chętnie też jest używana w kosmetykach przeznaczonych do pielęgnacji (i dekoracji) ust.


Moja opinia:
Przeżyliście ten przydługi opis? To teraz moja skrócona wersja. To działa! Nigdy nie miałam tak gładkiej skóry! Podrażnienia po goleniu zredukowane do zera. Nawet na zacięcia na kolanach jest świetny! Nie szczypie, nie podrażnia. Nawilża skórę w stopniu zadowalającym na 24 h. Ale śmierdzi okropnie. Jednak dla tych właściwości i działania jestem w stanie to zignorować. Krem pozostawia film na skórze, ale u mnie on się zwykle wciera w legginsy i resztę ubrania, więc gdzieś tam się gubi, ale mimo to skóa jest dobrze odżywiona.  A i co do gładkości nóg.. nawet po 2-3 dniach od ich golenia skóra jest nadal gładka i dzięki temu nie czuć odrastających włosków. Mega! To jest jeden z tych produktów, które z pewnością kupię ponownie!

sobota, 22 marca 2014

Recenzja - Ziaja maska oczyszczająca

Recenzja - Ziaja maska oczyszczająca
Od stycznia mam maseczkową fazę. Nakładam maseczki dwa razy w tygodniu. Z lepszy i gorszym efektem. Dzisiaj będzie o efekcie średnim, a już na pewno nie takim jaki powinien być. Pod lupę idzie Ziaja maseczka oczyszczająca z glinką szarą.


Zapewnienia producenta:
WSKAZANIA cera mieszana, tłusta, trądzikowa  

SUBSTANCJE AKTYWNE 
• glinka szara oczyszczająca    
- zawiera siarkę, magnez, wapń oraz mangan   
- jest źródłem mikroelementów: głównie krzemu (około 45%), glinu (około 30%) i żelaza (około 2,5%) 

• kompleks proteinowo-cynkowy    
- łączy właściwości antybakteryjne cynku i łagodzące protein   
- zapobiega powstawaniu podrażnień, wywołanych nadmiernym gromadzeniem się sebum na powierzchni skóry   
- reguluje proces keratynizacji naskórka oraz chroni przed nadmierną utratą wody 

• prowitamina B5    
- aktywnie nawilża oraz skutecznie regeneruje podrażniony naskórek 

• alantoina    - pochodna mocznika o doskonałych właściwościach kojących i osłaniających naskórek   
- skutecznie łagodzi podrażnienia oraz zmniejsza skłonność do ich powstawania  

DZIAŁANIE 
• zmniejsza widoczność rozszerzonych porów 
• normalizuje pracę gruczołów łojowych 
• skutecznie łagodzi podrażnienia skóry


Moja opinia:
Powiedzieć wam coś śmiesznego? Jedyne co robi ta maseczka to nawilża. Tak, tak zero działania w kierunku oczyszczania, porów, sebum i pryszczy. Nic kompletnie z tym nie robi. Ale cóż użyłam tej maseczki  dwa razy. Może przy stosowaniu przez miesiąc efekty były by widoczne. Zielona glinka z kolei działa na mnie natychmiastowo... liczyłam, że szara też coś potrafi. A tu niestety nic.

środa, 19 marca 2014

Nectra Color numer 668 farba do włosów

Nectra Color numer 668 farba do włosów
Pare dni temu ufarbowałam włosy, ponieważ pojawił mi się już cm odrostu. A mając kawałek szarych włosów kontra brąz na pozostałych 60 cm nie wygląda to ładnie. Dlatego z przykrością uznałam, że muszę farbować włosy co miesiąc, góra co 2. Kiedyś farbowałam 3 razy do orku i nie było źle.

Tym razem zdecydowałam się na farbę Nectra Color - Schwarzkopf numer 668 orzech laskowy.




Kolor na opakowaniu mi się spodobał i jak widzicie wedle producenta kolor po farbowaniu miał być wyrównany obojętnie czy farbujemy ciemniejsze czy jaśniejsze włosy.

W pudełku dostajemy:


Jak dla mnie całkiem niezły zestaw. I odżywka o pojemności 22,5 ml! Szał.

Producent obiecuje:
Trwała koloryzacja, zawierająca nektar kwiatowy i olejek roślinny - bez amoniaku. Formuła o przyjemnym, kwiatowym zapachu z nektarem kwiatowym i olejkiem roślinnym, nie zawiera amoniaku, wygładza włókna włosów i nie spływa z nich podczas aplikacji. Dla rozświetlających kolor refleksów i intensywnego bogactwa koloru. Odżywka pielęgnująca połysk intensywnie odżywia włosy, nadając im jedwabista miękkość i głęboki blask. 

Moja opinia:
Po pierwsze farba bardzo ładnie pachnie! Ale rękawiczki są przymałe dla osób z dużymi dłońmi. Nie dla mnie :D Wymieszanie farby jest bajecznie proste. Jej nakładanie też. Farba ma świetną konsystencję. Nie za gęstą, ale też nie spływa. Podczas trzymania na włosach nie odczuwałam żadnego dyskomfortu. Farba nie barwiła czoła czy karku. Wystarczyło zmyć włosy i okolice wodą. Podczas zmywania oczywiście leciała dość długo brudna woda. Zawsze po zmyciu myję włosy szamponem. Piana przy pierwszym myciu szamponem już była czysta. Włosy nie barwią wody podczas kąpieli. Jednak odrosty są o 1-2 tony jaśniejsze niż reszta włosów. Cóż... wiedziałam, że tak będzie. Włosy po myciu i odżywce dodanej do farby były tępe. Nie czuć było zniszczenia, ale były średnio przyjemne w dotyku. Do tego mimo, że włosy płukałam długo z odżywki i tak po ich wysuszeniu miałam wrażenie, że jakaś tępa substancja je oblepia.

Włosy dzień po farbowaniu prezentują się tak: (tak tak foty z aktualizacji włosowej)

Lampa

Bez lampy i rozczochrane :D

Podsumowując. Farba się u mnie sprawdziła. Podoba mi się kolor jaki uzyskałam. Jest jednobarwny.Na to liczyłam. Włosy nie są zniszczone jak to nie raz bywa, ale fakt, że kilka dni wracały do równowagi. Ogólnie bardzo się zdziwiłam się, bo farby Schwarzkopf zwykle były mocne i mocno trzymały niszcząc przy okazji włosy. A tu proszę ;)

wtorek, 18 marca 2014

Recenzja - Miss Sporty Studio Lash 3 D Volumythic mascara

Recenzja - Miss Sporty Studio Lash 3 D Volumythic mascara
Żeby tak nie było ciągle o włosach dzisiaj będzie o innym rodzaje naszych włosów czyli rzęsach ;) Już jakiś czas temu rzuciłam w kąt tę maskarę. Czemu? A bo w Miss Sporty Studio Lash 3D Volumythic nie odpowiada mi szczoteczka.



Zapewnienia producenta:
Tusz do rzęs podkręcający i wydłużający w 3 wymiarach. Większa objętość rzęs i głębsze spojrzenie, dzięki nowej szczoteczce tuszu Volumythic. 



Moja opinia:
Szczoteczka mi krzywdę zrobiła pare razy... w sensie nie umiem się nią posługiwać, wydaje mi się zbyt sztywna, włoski są twarde i groźne i chyba nie. Efekt? Zwyczajny. Rzęsy rozczesane, lekko muśnięte czernią tuszu i to by było na tyle. Żadnych super efektów. Więc nie będę się męczyć ze szczoteczką dla zwyczajnego efektu. Tusz dostała do wykończenia moja mama i była zadowolona. Jednak w tym miesiącu w końcu nastał ten dzień, że umarł ze starości ;)

niedziela, 16 marca 2014

Włosowa aktualizacja - marzec

Włosowa aktualizacja - marzec
Cóż nie mam kiedy robić zdjęć! Dlatego są przy świetle sztucznym (lampa, kinkiet)... w domu. Może kiedyś uda mi się zrobić ładne zdjęcia jeszcze za dnia. Z rana nie mam kompletnie czasu na to, a po pracy jest już ciemno i zmierzcha. Czekam na zmianę czasu :D

Ale niech będzie. Włosowa aktualizacja na marzec.


Z lampą błyskową.


Bez lampy i do tego się rozczochrałam... argh.

Ostatnią aktualizację robiłam na koniec stycznia. Przez ostatnie 1,5 miesiąca farbowałam włosy dwa razy: w połowie lutego i w połowie marca. Od czasu ostatniego farbowania włosy urosły mi tylko 1 cm. Bardzo mało jak na moje włosy. Nie wiem czy to wina tego, że są już długie i ciężkie czy pielęgnacja im nie odpowiadała... zobaczymy.

Kosmetyki do włosów, których używałam:
Szampony Barwa: brzozowy i tatarako-chmielowy
Szampon Timotei Argan Oil
Odżywki Timotei: with Jericho Rose objętość, regeneracja oraz Argan Oil
Maska Biovax - saszetka z miodem intensywna regeneracja - raz!
Masło do włosów Alverde Avocado - raz!
Olejek Green Pharmacy olejek łopianowy z chilli - raz!
Serum do końcówek Avon - kilka razy.

I chyba to by było na tyle.

W związku z tym, że mam napoczęte szampon i odżywkę Timotei Argan Oil postaram się je skończyć zanim zacznę testować cuda babuszki Agafii. Wiem, że to nie łatwe, ale nie chcę rozpoczynać kolejnych opakowań kiedy jeszcze nie wyrobiłam sobie zdania o tym komplecie z Timotei. Mam też zamiar kupić wcierkę do włosów. I wykończyć w końcu olejek łopianowy, który moim włosom chyba nic nie daje :/

sobota, 15 marca 2014

Recenzja - Timotei with Jericho Rose odżywka intensywnie regenerująca

Recenzja - Timotei with Jericho Rose odżywka intensywnie regenerująca
Znowu odżywka... wiem to nudne, ale cóż szampony i odżywki u mnie schodzą najczęściej, ponieważ jak wiecie mam dość długie włosy... tak około 60 cm od czubka po końce. Także jest co myć i co odżywiać. Ostatnio opisywałam odżywkę z serii Timotei with Jericho Rose na objętość, dzisiaj będzie o jej koleżance z półki Intensywna Regeneracja.


Wedle producenta:
Odżywka Timotei Intensywna Odbudowa wzbogacona naturalnym ekstraktem olejku z awokado, pomaga w zapewnieniu odpowiedniego poziomu nawilżenia i odbudowuje zniszczoną powierzchnię włosów suchych i zniszczonych oraz pomaga przywrócić im gładkość. 

Moja opinia:
Silikon, silikon to wszystko co sprawia, że powierzchnia naszych włosów po tej odżywce wydaje się być ładna. Hm  dobra odżywka, ale efekty są powierzchniowe raczej. Włosy były wygładzone, łatwe do rozczesania, ale też dociążone na końcach. Nie obciążone, ale dociążone. Nie puszyły się i nie były leciutkie jak piórko. To mi się podobało! Nawilżenie... końcówki mi szybko podsychały po myciu, a więc nawilżenia brak. Skóra głowy mnie nie swędziała, więc nie uczula, mimo że ma SLS i inne takie ostatnio nie lubiane. Ogólnie to odżywka jak odżywka. Jakbym nie wiedziała co kupić to pewnie bym wzięła znowu z półki, ale intensywnej regeneracji po niej nie zauważyłam. Może też dlatego, że nie mam bardzo mocno zniszczonych włosów. Tylko trochę... farbowanie 1 na miesiąc, suszenie - ot moje grzechy główne.

Odżywka ma przyjemny zapach. Konsystencja jest zrównoważona, ani za rzadka, ani za gęsta. Zamknięcie to strzał w 10. Bardzo praktyczne i ani razu się nie zacięło. Nawet przy końcówce odżywki nie było problemu z wydobyciem jej z opakowania. Cena ok 7-8 zł.

czwartek, 13 marca 2014

A tak wygląda mój odwyk zakupowy...

A tak wygląda mój odwyk zakupowy...
Cóż akcja Dwa zużycia jeden zakup idzie mi jak widać świetnie...

W tym miesiącu kupiłam Farbę do włosów plus jak widać 6 innych rzeczy. Razem 7 sztuk.


Problem w tym, że zużyć za luty i marzec mam łącznie 12, czyli mogłam kupić tylko 6 sztuk! No niech to motyla noga kopnie! Trudno. Teraz muszę zużyć jeszcze dwa produkty (co nie będzie trudne, bo kolejny szampon i maskę mam na wykończeniu) i liczyć od nowa :D

Recenzja - farba do włosów Accent kolor 67

Recenzja - farba do włosów Accent kolor 67
Kupiłam, bo : była w promocji, bo była tania, bo na opakowaniu był idealny kolor. Nie żałuję! Farba z Rossmana Accent kolor numer 67 - czekoladowy brąz naprawdę jest bardzo fajna!




Obietnice producenta:
Intensywna naturalna koloryzacja. Nadaje długo utrzymujący się kolor pełen blasku i lekkości. Szybko się rozprowadza, chroni włosy i skórę głowy. Nie ocieka. Idealnie pokrywa siwe włosy. Zawiera kurację z pielęgnacyjnym olejkiem jojoba. ACCENT oferuje modną i różnorodną paletę barw. Poczuj długotrwały intensywny blask koloru i idealne pokrycie siwizny.


Moja opinia:
Farba działa świetnie. Odrosty były tylko o 1 ton jaśniejsze niż reszta włosów. A przypomnę włosy mam z natury szare, a farbowane na brąz, więc różnice zawsze są. Tym razem były małe co mnie ucieszyło. Farba nie ma powalającego zapachu. Ot tyle dobrze. Włosy po farbowaniu są normalne. Ani zniszczone, ani super wypielęgnowane tym olejkiem jojoba. Skóra głowy nie podrażniona, więc plus ogromny. Siwizny nie mam to nie wiem jak z pokryciem. Ale włosy farbowałam nie całe, bo chciałam żeby mi jasne pasma zostały i ufarbowało mi się to co chciałam. Nie było tak, że podczas zmywania i tak mi wszystko zafarbowało. Ponadto po zmyciu farby potem już ani razu włosy nie barwiły wody. Kolor trzyma się świetnie. Trzy tygodnie po farbowaniu nadal go widzę na włosach. Tylko odrosty pojaśniały. No i pojawiły mi się rude refleksy, ale mi to nie przeszkadza. Tylko jedna uwaga: do odrostów i zrobienia pasemek na długich włosach starczy jedno opakowanie, do ufarbowania całych 2 opakowania to mus. Farba kosztowała w lutym coś koło 7 zł. Moim zdaniem jest warta tych pieniędzy :D

środa, 12 marca 2014

Recenzja - Marion Natura Silk jedwab do włosów

Recenzja - Marion Natura Silk jedwab do włosów
Kiedyś przy okazji zakupów w Naturze dostałam ten produkt za bodajże 1 zł. Sam w sobie nie jest drogi, bo kosztuje około 7 zł, ale to i tak miła cena. Natura Silk, Marion czyli jedwab do włosów.




Obietnice producenta:
Natura Silk - jedwabna kuracja to odżywka regenerująca bez spłukiwania do włosów. Dzięki zawartości m.in. jedwabiu i prowitaminy B5 nadaje włosom świetlisty połysk już po użyciu 1 kropli , sprawia, że włosy będą odżywione, nawilżone i sprężyste, przywróci włosom suchym, zniszczonym i matowym miękkość i blask. Wygładza powierzchnię włosów, ułatwia rozczesywanie i układanie oraz regeneruje włosy od wewnątrz. Regularne stosowanie chroni włosy przed wysoką temperaturą, gorącym powietrzem, zanieczyszczeniami i utratą wilgoci. 

Moja opinia:
Pompka to genialne rozwiązanie! Mi wystarczały dwie pompki na całe moje bardzo długie końcówki (tak od ramion w dół). Stosowałam na mokre włosy, przed suszeniem. Bardzo dobrze się wchłaniał i rozprowadzał. Po wysuszeniu włosy były wygładzone, ale nie obciążone, nie puszyły się, łatwo się układały i rozczesywały. Z tą utratą wilgoci to nie zauważyłam. Poza tym moje włosy i tak są sprężyste i błyszczące bez tego typu kosmetyków. Plusem jest brak alkoholu w składzie. A przynajmniej z tego co widzę ;) Ogólnie wolę ten jedwab niż inne tego typu produkty znanych marek.


wtorek, 11 marca 2014

Recenzja - maseczka Pure Smile

Recenzja - maseczka Pure Smile
Maseczkę dostałam dzięki uprzejmości blogerki Dwa Koty, która pomogła mi zrobić japońskie zakupy. Maseczki Pure Smile to nasączone płachty, które nakłada się na twarz i trzyma 15-20 minut, po czym nadmiar wklepujemy w skórę, a płachta ląduje w koszu. Jak dla mnie super sprawa!


Od producenta dowiemy się tyle:
Maseczki Pure Smile Essence Mask zawierają najlepsze dla skóry składniki:
-witaminę E
-Kolagen
-Kwas  hialuronowy

Odpowiednie dla każdego typu skóry.

Moja opinia:
To było bardzo orzeźwiające doświadczenie. Maseczka jest bardzo mocno nasączona. Po 20 minutach na twarzy została mi gruba warstewka płynu, a sam płatek maski był tak nasączony, że jeszcze moja mama skorzystała :) Moja wersja miała zapach pomarańczy/mandarynki. Nie wiem czy te maski się różnią, bo składniki te same w każdej tylko opakowanie inne np. z różą, pomarańczą, granatem... Cera po maseczce: promienna, gładka, nawilżona, przyjemna w dotyku. Efekt utrzymuje się kilka godzin. Raz na jakiś czas warto sobie zrobić taką maseczkę. Ja mam jeszcze drugą Pure Smile w zapasie ;)


poniedziałek, 10 marca 2014

Recenzja - Delia hipoalergiczny żel do mycia twarzy i demakijażu

Recenzja - Delia hipoalergiczny żel do mycia twarzy i demakijażu
Kupiony, bo pani z Natury mi wynalazła "coś taniego do zmywania makijażu". Akurat było daleko do pensji, a mi potrzebny był żel do mycia twarzy. I powiem szczerze wcale nie żałuję, że kupiłam Delia Hipoalergiczny żel do mycia twarzy i demakijażu.


Opis producenta:
Żel do mycia twarzy i do demakijażu z gamy Dermo System. Innowacyjny kosmetyk o delikatnej, żelowej konsystencji doskonale oczyszcza skórę twarzy i zmywa makijaż. Jest hypoalergiczny dlatego jest idealny dla osób o wrażliwej skórze, które nie wyobrażają sobie codziennej pielęgnacji twarzy bez użycia wody.

Składniki aktywne :
• pantenol i naturalna betaina dzięki niezwykłym właściwościom wiązania wody zapewniają optymalny i długotrwały poziom nawilżenia skóry
• ekstrakt z szałwii działa antyseptycznie i przeciwzapalnie, jednocześnie oczyszczając pory i łagodząc podrażnienia skóry.

Moja opinia:
Po pierwsze konsystencja faktycznie była świetna. Nie rzadka, nie gęsta. Żel dobrze się pienił i nie ściekał z ręki. Po drugie naprawdę zmywał makijaż, w tym azjatyckie bb. Wow. I do tego nie wysuszał, nie podrażniał oczu i ogólnie nie działał na szkodę. Na plus? Nawilżenia dodatkowego po tym żelu nie odczujemy, ale nie jest od tego. Mimo, że producent chce nam to obiecać. Nie zauważyłam, aby odblokował pory, ale też nie były bardziej zapchane niż do tej pory. Używałam go jako pierwszego etapu mycia twarzy, a po nim jeszcze żelu ze ślimaka Mizon, ale prawdę mówiąc już po jednokrotnym umyciu skóra była czysta i to było czuć pod palcami! Opakowanie z pompką było strzałem w dziesiątkę. Ani razu pompka mi się nie zacięła. Ale pod koniec był problem z wyciśnięciem produktu :/ To nic. Jak wyruszę na poszukiwania żelu do mycia to na pewno kupię ten! Cena około 7 zł.

niedziela, 9 marca 2014

Moje zapasy kosmetyczne!

Moje zapasy kosmetyczne!
Cóż jak widzicie za sprawą banerka po lewej stronie przystąpiłam do akcji Dwa zużycia jeden zakup. Dlaczego? Bo nagle okazało się, że więcej kupuję niż zużywam! Co pokazuje to pudło... są tu tylko rzeczy nowe i jeszcze nie otwarte. Sic! 


Nawet mi się nie chce biegać po domu i sprawdzać ile mam kosmetyków otwartych w użyciu, ale są ich zapewne dziesiątki ... i nie przesadzam w tej kwestii. Na pralce stoją ze 4 kosmetyki, wanna okupowana jest przez co najmniej 6... w korytarzu mam całą kolorówkę czyli duże plastikowe pudło, a na stole w kuchni ze 3 kremy do rąk i pewnie jeszcze coś do włosów :D (tak wiem stół w kuchni nie jest od trzymania kosmetyków) I u siebie w pokoju w regale robiącym za toaletkę mam całą półkę różnych kosmetyków do twarzy, ciała i mnóstwo próbek...

Zatem do boju N., do boju!

sobota, 8 marca 2014

Recenzja - Timotei with Jericho Rose wymarzona objętość - odżywka

Recenzja - Timotei with Jericho Rose wymarzona objętość - odżywka
Odżywki u mnie znikają bardzo szybko. Najczęściej jest tak, że jestem w połowie szamponu, gdy odżywka już mi się kończy na dobre. Jednak odżywki z serii Timotei with Jericho Rose kupiłam bez szamponów im dedykowanych. Dzisiaj będzie o odżywce, która powinna nam dać Wymarzoną objętość. A kolejnym razem o jej regeneracyjnej siostrze.


Opis producenta:
Odżywka Timotei z ekstraktem z Róży z Jerycha oraz z ekstraktem z Różowego Grejpfruta, pozwala na uzyskanie zachwycającej objętości i witalnego wyglądu włosów. 0% silikonów. Zawiera gumę guar.

Moja opinia:
Przede wszystkim odżywka ma bardzo ładny zapach! Jednak utrzymuje się on krótko. Po drugie od razu rzuca nam się w oczy, że na opakowaniu nie ma instrukcji użycia! Wiem, wiem odżywka to odżywka powinno się nakładać tak samo jak inne, ale ile trzymać na włosach? Chwilę czy 10 minut? To już różnica znaczna. Odżywka ma lejącą, ale nie rzadką konsystencję i biały kolor. Mi się ją nakładało wygodnie. Dziubek w opakowaniu jest bardzo praktyczny. O dziwo nie było problemu z wydobyciem produktu, gdy zostały go dosłownie resztki.

Działanie... wymarzona objętość... taa chyba jak włosy natapiruję ;) Ale nie powiem, że nic nie zrobiła. Włosy były uniesione u nasady i lekkie. Ale nie był to efekt, który ktoś by zauważył. Widziałam to ja, bo znam różnicę. Jednak włosy nie puszyły się mimo uzyskanej lekkości. Jednocześnie włosy były łatwe w rozczesaniu, miękkie, błyszczące i sypkie, ale nie przesadnie śliskie. Na świeżość moich włosów odżywka nie wpływała. Normalnie je myję co 2 dni i nie musiałam tego robić częściej używając tej odżywki. Ponadto nie miała też wpływu na trwałość farby do włosów. Ogólnie największy plus za lekkość włosów i zapach. Nie jest to jakaś super odżywka, do której bym wróciła. Kosztuje około 7 złotych i jeśli nie będzie nic bardziej interesującego może kiedyś ją jeszcze kupię ;)

EDIT: Zapomniałam napisać, że po tej odżywce włosy mi schną szybciej same z siebie, to oznacza, że ich nie nawilża, a nawet, że może wysuszać. Ale to są moje odczucia na bazie tego co wiem o moich włosach.


piątek, 7 marca 2014

Recenzja - Mizon Snail Repairing Foam Cleanser

Recenzja - Mizon Snail Repairing Foam Cleanser
Jak zauważyliście myjadło Mizona wylądowało w lutowych zużyciach. Ale po rozkrojeniu tubki okazało się, że jest go nadal dość sporo! No żesz ślimacza noga! Ale to nic i tak został zużyty i tak. Poprawna nazwa to Mizon Snail Repairing Foam Cleanser. Produkt należy do ślimaczkowej kolekcji kosmetyków Mizona, którą kupiłam jakoś w październiku.


Opis producenta:
Wielofunkcyjna formuła pianki do mycia twarzy. Zawiera wyciąg ze śluzu ślimaka. Pianka ma doskonale oczyszczać cerę i usuwać martwe skórki, a także głęboko oczyszczać pory, jednocześnie pozostawiając nawilżoną skórę po myciu. W składzie znajdziemy wyciągi z warzyw i mucyny (?) śluzu ślimaka.



Moja opinia:
Ta malutka tubeczka - 60 ml wystarczyła mi od października do końca lutego przy regularnym używaniu. WOW. Naprawdę jest to produkt bardzo wydajny. Wystarczy odrobina, aby umyć całą twarz. Ponadto zmywa lekki makijaż, w wypadku mocniejszego używałam go jako drugi produkt do mycia twarzy i też się sprawdzał. Usuwa brud codzienny np. łój, kurz, wbrew pozorom nie podrażnia oczu. Konsystencja taka jak pianki do golenia... ale cóż o wiele ładniej pachnie. Świetnie się pieni. Naprawdę nie przesusza, a nawet pozostawia cerę w stanie nawilżonym. Usuwania martwych skórek nie zauważyłam, bo i tak robię peelingi regularnie. Pory... porów nie oczyszcza w spektakularny sposób, ale można zauważyć, że po umyciu  są zwężone. Jak dla mnie to świetny produkt do mycia twarzy. I z pewnością go kupię ponownie. Kosztował coś koło 20 złotych, ale biorąc pod uwagę wydajność to się opłaca.

środa, 5 marca 2014

Akcja 2 zużycia 1 zakup - luty

Akcja 2 zużycia 1 zakup - luty
Zobaczyłam tę akcję tu lakierowo.blogspot.com stwierdziłam, że się przyłącze, bo jest krucho ze zużyciami, a zbyt dobrze z zakupami. Jako, że z regulaminem nie wiążą się sztywne zasady postanowiłam, że z tego co zużyłam w lutym kupię coś dopiero w marcu. I tak przez kolejne miesiące.



O co chodzi?
Zużywamy dwie pełne rzeczy np. maskę do włosów i szampon, a kupujemy tylko jedną np. szampon 2 w1 :)

Póki co w lutym udało mi się wykończyć:

  • Szampon Barwa Brzozowy
  • Odżywkę Timotei Jericho Roses - objętość
  • Żel do mycia twarzy Dalia
  • Krem do mycia twarzy Mizon, Snail Repair series
  • Maska do włosów Bingo Spa z keratyną i algami
  • Tusz do rzęs Rimmel WOW Extra Lash
  • Wcierka do skalpu Kaminomoto Ladies EX
Co mogę kupić w marcu?
Zużyłam 7 rzeczy, czyli mogę kupić 3 pełnowymiarowe.... ale jeszcze nie wiem co :) Póki co staram się wykończyć moje BB, których mam resztki w opakowaniach. Na pewno kupię szampon i odżywkę z chilli, jakąś superwybielającą pastę i farbę do włosów. Ale mogę tylko 3 rzeczy, a to już 4! Chyba poczekam do końca marca na komplet szampon i odżywka :D

P.S. Jeśli skończy wam się jakiś produkt konieczny na co dzień np. szampon - a nie macie żadnego w zapasie - kupujemy. Pasta do zębów, mydło do rąk czy waciki też się nie liczą. Ale warunek jest jeden! Nie można mieć już takiego produktu w zapasie. Nie mamy = kupujemy. Tylko podstawowe produkty.


Copyright © 2016 N. o kosmetykach , Blogger