Są takie produkty, które od razu przypadają nam do gustu, są też takie do których podchodzimy 7 raz i już mamy zamiar rezygnować, a jeszcze innym razem wystarczy zmienić swoje nawyki, aby zobaczyć, że coś się sprawdza idealnie. Po pierwszym spotkaniu z
Endocare Day Defence nie byłam zachwycona, ale już za drugim razem zmieniłam zdanie. Dlaczego?
O tym czym jest
krem koloryzujący Endocare Day Defence możecie przeczytać w tym poście - >
http://swiat-panny-n.blogspot.com/2014/03/testuje-endocare-day-defence.html
lub na stronie internetowej marki ->
http://endocareline.pl/pl/
Moja opinia:
Mam cerę mieszaną - klasycznie tłusta strefa T i suche (czasami bardzo) policzki, dlatego trudno jest mi znaleźć podkład idealny, który nie świecił by się po 2 godzinach na nosie lub nie wysuszał policzków kosztem utrzymania matu. Dlatego też bardzo ucieszyła mnie możliwość przetestowania kremu koloryzującego ze śluzem ślimaka (tak tak jest takie składnik!). Po pierwsze moja cera go bardzo lubi, a po drugie ma świetne właściwości nawilżające. A do tego kolor? Coś świetnego!
Na początku wydawało mi się, że krem jest za ciemny, ale po roztarciu i odczekaniu chwili świetnie dopasowuje się do cery (tudzież do ręki na zdjęciu poniżej).
Plusy:
-skład! Zdecydowanie lubię wyciąg ze śluzu ślimaka, a do tego skład jest tak dobrze dobrany, że mimo codziennego stosowania kremu nic mnie nie zapchało
-opakowanie - z dziubka wylewa się tyle ile chcemy, a do tego to higieniczne, bo nie musimy nigdzie paluchów pchać, łatwo też dziubek wytrzeć. Choć plastik jest twardy to łatwo dozować krem. Nie wiem jak będzie jak dobije denka...
-wydajność bardzo dobra... wystarczą trzy małe krople, aby pokryć całą twarz
-dopasowanie koloru idealne
-nawilżenie skóry optymalne - zero wysuszonej skóry, zero odstających skórek, zero ściągniętych policzków i skóry pod oczami
-cera faktycznie jest w bardzo dobrym stanie (między innymi dlatego, że ten krem jej nie wysusza ani nie zapycha jak to inne kremy koloryzujące czy podkłady potrafią)
-pory faktycznie nie wyglądają jak kratery :)
-krem ładnie rozprowadza się na twarzy i wyrównuje koloryt, a do tego zakrywa czerwone plamy po krostkach czy też maskuje pory
-nie ściera się, nawet jak nos zaczyna się świecić to krem na nim jest - wystarczy przypudrować i nie widać zmian (uf)
-bardzo łatwo można go zmyć - wystarczy żel do mycia twarzy i już
-jeśli mamy jakiś większy problem na twarzy można doklepać paluszkiem drugą warstwę lub korektor
Minusy:
-miałam trudność z dopasowanie pudru wykończeniowego, bowiem krem nie chce ze wszystkim współpracować. Najlepiej sprawdza się w duecie z Bell - puder transparentny w kompakcie, albo My Secret puder transparentny w słoiczku -sypany
-po 2-3 godzinach muszę przypudrować nos, po 4-5 kolej na czoło
-trzeba ostrożnie dozować - lepiej użyć mniej kremu niż więcej
-niestety u mnie nie zredukował błyszczenia i wydzielania sebum
-dla niektórych minusem będzie cena 130 zł za 30 ml
Krem i inne produkty z tej serii można kupić w sklepie http://kup.endocare.pl/
A teraz bonus:
Zdjęcie robione "kalkulatorem" :D Ale przynajmniej widać, że kolor ładnie stapia się ze skórą i że krem ma całkiem niezłe krycie jak na krem koloryzujący, a nie podkład. :)