
Łódź jak Łódź, wiele osób pewnie stwierdzi, że są ciekawsze miasta w Polsce, więc po co było jechać 330 km i to przez ponad 8 godzin autobusem? A no po pierwsze i najważniejsze na dwa koncerty Thirty seconds to Mars. Być może mam fazy na ten zespół, ale teraz jestem w fazie szczytowej, gdzie nie wyobrażam sobie dnia bez Marsów. Cholery kocham zwyczajnie i uwielbiam moją małą jedynie 6 mln rodzinkę zwaną Echelonem.
Pierwszego dni tj.7.11 wpadłam do Łodzi dosłownie 1,5 h przed wejściem na koncert więc musiałam w biegu zaliczyć hotel i pędzić pod Atlas Arenę na spotkanie z moją mentalną sis Katy. No i oczywiście koncert... Zdecydowanie byłam w szoku. Na tyle by piszczeć i drzeć się śpiewając wszystkie piosenki. Ujęły mnie słowa Jareda Leto (wokalista), że jest to koncert "dla bliskiej rodziny", ponieważ sprzedano bilety tylko na 4 sektory i może 1/3 płyty była zapełniona. Nie z braku zainteresowania! Po prostu był to mniejszy koncert.
Natomiast drugiego dnia było więcej czasu, więc z obiema Kasiami poszłyśmy na śniadanie (o 13stej xD) do Manufaktury i wtedy też udało mi się zrobić kilka zdjęć:




Oczywiście drugi koncert 8.11 był jeszcze lepszy niż pierwszy. Być może dlatego, że była cała hala! Nie pytajcie... nawet nie pytajcie, bo nie pamiętam nic... znaczy mam przebłyski w stylu Shannon Leto i gitara na L490.. bieg za Jaredem Leto, gdy ten postanowił zagrać na środku płyty i ewakuować się z niej biegnąc przez tłum na sektory, ale już fg pisku nie pamiętam, choć na pewno pisk był nie jeden raz. Moja wina, że Leto są takie przystojne? (Jak nie wierzysz patrz TAG post niżej).
Oba dni były świetne. Filmiki z koncertów można znaleźć tutaj:
Thirty seconds to Mars 7 i 8 11 Łódź
A tutaj dzięki mojej kochanej sis możecie zobaczyć całe Thirty Seconds to Mars z moją Katy na Meet and Greets dla golden ticketów.

Od lewej Tomo, Shannon, Katy, Jared.
Pierwszego dni tj.7.11 wpadłam do Łodzi dosłownie 1,5 h przed wejściem na koncert więc musiałam w biegu zaliczyć hotel i pędzić pod Atlas Arenę na spotkanie z moją mentalną sis Katy. No i oczywiście koncert... Zdecydowanie byłam w szoku. Na tyle by piszczeć i drzeć się śpiewając wszystkie piosenki. Ujęły mnie słowa Jareda Leto (wokalista), że jest to koncert "dla bliskiej rodziny", ponieważ sprzedano bilety tylko na 4 sektory i może 1/3 płyty była zapełniona. Nie z braku zainteresowania! Po prostu był to mniejszy koncert.
Natomiast drugiego dnia było więcej czasu, więc z obiema Kasiami poszłyśmy na śniadanie (o 13stej xD) do Manufaktury i wtedy też udało mi się zrobić kilka zdjęć:




Oczywiście drugi koncert 8.11 był jeszcze lepszy niż pierwszy. Być może dlatego, że była cała hala! Nie pytajcie... nawet nie pytajcie, bo nie pamiętam nic... znaczy mam przebłyski w stylu Shannon Leto i gitara na L490.. bieg za Jaredem Leto, gdy ten postanowił zagrać na środku płyty i ewakuować się z niej biegnąc przez tłum na sektory, ale już fg pisku nie pamiętam, choć na pewno pisk był nie jeden raz. Moja wina, że Leto są takie przystojne? (Jak nie wierzysz patrz TAG post niżej).
Oba dni były świetne. Filmiki z koncertów można znaleźć tutaj:
Thirty seconds to Mars 7 i 8 11 Łódź
A tutaj dzięki mojej kochanej sis możecie zobaczyć całe Thirty Seconds to Mars z moją Katy na Meet and Greets dla golden ticketów.

Od lewej Tomo, Shannon, Katy, Jared.